Przez lata głód i bezpieczeństwo żywnościowe stanowiły rutynowe tematy rozmów gremiów zajmujących się rolnictwem i rozwojem. Kryzys żywnościowy z lat 2007–2008 sprawił jednak, że problem ten trafił na najwyższy szczebel rządowy.
– Masowy głód stanowi zagrożenie stabilności rządów, społeczeństw i granic – powiedziała niedawno Hilary Clinton, sekretarz stanu USA. – Bezpieczeństwo żywnościowe dotyczy nie tylko samej żywności. Chodzi tu o bezpieczeństwo w ogóle – bezpieczeństwo gospodarcze, bezpieczeństwo środowiska naturalnego, a nawet o bezpieczeństwo narodowe. – Przedstawiciele rządów mówią często, że sprawa ta angażuje „całą administrację” – co sygnalizuje, że stała się ona dominującym problemem geopolitycznym. Architekci polityki obawiają się, że wysokie ceny żywności spowodują dalszy wzrost liczby głodujących, to zaś może wywołać niestabilność w krajach rozwijających się albo wymuszoną emigrację do państw bogatych.
Stratedzy wojskowi zapraszają dziś ekspertów żywnościowych na dyskusje o możliwych skutkach braków na tym rynku. Niezadowolenie z wysokich cen żywności w krajach słabiej rozwiniętych stwarza tam podatny grunt dla ekstremistów – część ekspertów uważa, że tak właśnie jest w Pakistanie i w Afganistanie. Problem ten będzie przedmiotem obrad rozpoczynającego się w przyszłym tygodniu w Rzymie Światowego Szczytu Bezpieczeństwa Żywnościowego, który organizuje Organizacja ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Zwołanie szczytu przyspieszył ubiegłoroczny kryzys żywnościowy, kiedy to do rekordowego poziomu wzrosły ceny takich podstawowych produktów jak ryż, co stało się przyczyną zamieszek w krajach od Haiti po Bangladesz.
Bezpieczeństwo żywnościowe staje się ponownie kluczowym problemem politycznym: następuje to po 30 latach zaniechań, które doprowadziły do znacznego spadku udziału rolnictwa w pomocy rozwojowej: z 17 proc. w 1980 roku do 3,8 proc. w roku 2006. Paul Conway, dyrektor naczelny Cargilla – największej w świecie firmy obrotu produktami rolnymi, mówi: – Bezpieczeństwo żywnościowe jest w krajach rozwijających się ściśle związane ze stabilnością polityczną. – W państwach tych 50–85 proc. wydatków gospodarstw domowych przeznacza się na żywność: to o wiele więcej niż w krajach bogatych, gdzie ten udział wynosi około 10 proc. – To sprawa bardzo polityczna, bo gdy społeczeństwo jest stosunkowo biedne, a ceny żywności rosną nagle dwu- albo i trzykrotnie, może to wywołać niestabilność polityczną, no a rząd musi na to zareagować – mówi Paul Conway.
Wskutek zamieszek na tle żywnościowym upadł w zeszłym roku rząd Haiti, a wielu krajach – od Senegalu po Meksyk – doszło do zmian politycznych. Według Hilary Clinton od 2007 roku zamieszki na tle żywnościowym zdarzyły się w ponad 60 krajach. Ofiarą kryzysu padł również rząd Madagaskaru, ponieważ zgodził się na wydzierżawienie południowokoreańskiej firmie ogromnych połaci gruntów rolnych. Seul usiłował rozpocząć za granicą produkcję podstawowych na własny rynek. Dyplomaci twierdzą, że na związki między bezpieczeństwem żywnościowym a bezpieczeństwem narodowym szczególnie uczulone są władze amerykańskie. Waszyngton był głównym sprawcą inicjatywy krajów Grupy 8, która postanowiła w ciągu trzech lat przeznaczyć 20 mld dol. na długofalowe inwestycje rolne. Zdaniem Kitty Smith z Departamentu Rolnictwa USA zwyżka cen z lat 2007–2008 może stanowić tylko zapowiedź tego, co nas czeka. Według sondażu FAO wśród firm związanych z rynkiem żywnościowym 85 proc. z nich obawia się kolejnego skoku tych cen.
Reklama