Żeby zwiększone dostawy doszły do skutku, kontrakt muszą jeszcze podpisać rządy Polski i Rosji, a następnie Gazprom i Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Resort gospodarki od maja tego roku rozmawia z Rosją o aktualizacji międzyrządowego porozumienia w sprawie dostaw gazu do Polski. Chodzi o zwiększenie dostaw do 10,2 mld m sześc. gazu rocznie oraz przedłużenie ich o 15 lat do 2037 roku. Dodatkowe dostawy są potrzebne, bo od początku tego roku kontraktu na dostawy gazu do Polski nie realizuje rosyjsko-ukraińska spółka RusUkrEnergo, która dostarczała nam 2,3 mld m sześc. gazu rocznie.

Dlatego resort gospodarki od maja br. rozmawiał z Rosją o aktualizacji porozumienia w sprawie dostaw gazu. Jednocześnie rozmowy prowadziły ze sobą spółki - polskie PGNiG oraz rosyjski Gazprom. "Po poprzednim spotkaniu zespołu (rządowego - PAP), który obradował 26 listopada br. w Warszawie, do uzgodnienia pozostawały tylko sformułowania prawne i techniczne. Podczas czwartkowych rozmów zostały one doprecyzowane" - podał resort gospodarki. Spodziewano się, że porozumienie zostanie osiągnięte podczas listopadowych rozmów, jednak niedogadane zostały "pewne szczegóły wymagające uzgodnień między PGNiG i Gazpromem" oraz kwestie prawne związane ze zmianą porozumienia międzyrządowego na długoterminowe dostawy gazu do Polski z 1993 roku.

Niedawno wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak mówił, że Rosjanie próbowali pod koniec listopada "ponownie rozszerzyć tematykę rozmów międzyrządowych, żeby przenieść z poziomu rozmów korporacyjnych na poziom międzyrządowy problematykę rozliczeń historycznych". Nie był pewien, czy jeszcze w tym roku uda się "domknąć" negocjacje z Rosjanami. Do negocjowanego kontraktu gazowego uwagi zgłaszała opozycja; posłowie PiS zarzucali, że Polska uzależni się od zbyt dużych dostaw rosyjskiego gazu, co może zagrozić budowie terminalu LNG w Świnoujściu. Zaniepokojenie w tej sprawie wyrażał też prezydent RP Lech Kaczyński.

Jednak Pawlak argumentował, że polska gospodarka będzie się rozwijać i potrzebować więcej gazu. W Polityce energetycznej do 2030 roku jego resort wyliczył, że w 2015 roku nasz kraj będzie potrzebował 15,5 mld m sześc. gazu, a zapotrzebowanie to będzie pokrywane wydobyciem krajowym, dostawami z Rosji oraz z terminalu LNG. Gorącym punktem polsko-rosyjskich negocjacji był też sposób funkcjonowania EuRoPol Gazu, polsko-rosyjskiej spółki, która nadzoruje polski odcinek gazociągu Jamał-Europa, transportującego rosyjskie paliwo do Niemiec przez Polskę.

Reklama

>>> CZYTAJ TEŻ: Amerykanie wieszczą gazowy boom w Polsce

Po serii spotkań międzyrządowych oraz między spółkami doszło do porozumienia w sprawie stawek tranzytowych, które - jak informował wicepremier Pawlak - mają zagwarantować spółce EuRoPol Gaz 2-procentową rentowność netto. Ponadto z akcjonariatu firmy ma być wyeliminowany Gas-Trading, który ma w niej obecnie 4 proc. udziałów. Chodzi o to, żeby rosyjski Gazprom i polski PGNiG miały po 50 proc. akcji w RuRoPol Gazie, a obecnie mają po 48 proc. Zamierzenie to budzi oburzenie Aleksandra Gudzowatego, którego spółka Bartimpex ma ponad 36 proc. w Gas-Tradingu.