Wtorkowa, przedostatnia sesja przed świętami, nie była pasjonującym widowiskiem. Europejskie parkiety były natchnione wczorajszymi dokonaniami amerykańskich indeksów i ich dojściem pod maksima, co przełożyło się na pozytywne rozpoczęcie dnia.

WIG20 od startu zyskiwał jeden procent i był w czołówce europejskich giełd, choć najwięcej optymizmu można było zobaczyć na niemieckim DAX, który wyszedł na nowe roczne szczyty i znalazł się już bardzo blisko okrągłej bariery 6000 pkt. Po otwarciu w przedświąteczny marazm wpadły rynek akcji, walut i surowców. WIG20, mimo zmienności zaledwie kilku punktów, wyróżniał jednak wysoki obrót, który w największej części był udziałem banku PEKAO.

Wczoraj opublikowane informacje o koniunkturze w przemyśle, budownictwie i handlu w kraju były gorsze od oczekiwań, ale dla „równowagi” roczna inflacja CPI bez uwzględnienia cen żywności i energii wyniosła 2,8 proc. podczas gdy oczekiwano 2,9 proc. To, że dane nie miały najmniejszego znaczenia nie dziwiło, bo informacje z kraju zawsze są tak przyjmowane. Zakasujące było jednak, że trzeci i finalny odczyt amerykańskiego PKB za trzeci kwartał 2009 był znacznie gorszy niż szacunki tego wskaźnika dwa miesiące temu. Okazuje się, ze gospodarka wzrosła tylko 2,2 proc. Po tej publikacji indeksy nieznacznie spadły, ale od razu przy dobrej atmosferze zaczęło je komentować jako historyczne i niezbyt istotne, bo przecież 4 kwartał jest już lepszy. W związku z tym jeszcze w końcówce dnia rynki zdołały powrócić do poziomów sprzed informacji a potem kontynuować wzrost po komunikacie, że sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA, stanowiącym 80 proc. całego rynku nieruchomości, wzrosła do poziomu z najwyższego od marca 2007 roku. Jak widać poprawa w segmencie nieruchomości następuje piorunująco szybko, co jest zaskakujące biorąc pod uwagę ostatnie umacnianie dolara oraz wzrost rentowności amerykańskich obligacji.

W Stanach dzień minął podobnie jak w Europie – spokojnie i na plusach. S&P500 znalazł się na nowych maksimach, choć miało to miejsce przy minimalnej aktywności. To teoretycznie powinno dziś podnosić europejskie rynki, ale praktycznie z uwagi na ostatni dzień przed Świętami, można co najwyżej liczyć na pozytywne otwarcie, a potem wyczekiwanie danych z USA. Dochody i wydatki Amerykanów w listopadzie nie powinny rozczarować, bo przecież sytuacja gospodarcza się poprawia, a przecież prezenty i zakupy trzeba robić. Ciekawostką będą jeszcze poranne dane z kraju o bezrobociu i sprzedaży detalicznej. Nie należy jednak liczyć na przełomową sesję. Opór 2400 pkt. ma się bardzo dobrze, a byki są zdeterminowane nie dopuścić do jakichkolwiek negatywny zmian.