Dziś do tych wczorajszych pesymistycznych nastrojów doszły kolejne czynniki, którymi była wyprzedaż na rynkach w USA oraz słabnący na potęgę złoty. Nasza waluta sięgnęła dziś 4,10 zł za euro i psychologicznych 3 zł za dolara. WIG20 otworzył się na 2 proc. minusie, ale do południa niedźwiedzie niemal zdublowały skalę spadku. Również na absolutnie wszystkich europejskich parkietach silna przecena była kontynuowana, a publikowane dane o produkcji przemysłowej w grudniu w Niemczech zmniejszającej się o 2,6 proc. m/m i ponad 7 proc. w skali roku nie miały szans poprawić sytuacji.

Stabilizacja krajowego parkietu na wysokości 2200 pkt. dawała jeszcze nadzieje, że lepsze dane z USA pozwolą bykom na choćby częściowe obrobienie start. Preludium do danych amerykańskich była kanadyjska stopa bezrobocia, której spadek sprawił, że WIG20 odrobił parę punktów. Główne „makro-danie” dnia także nie zawiodło, ponieważ amerykańskiego dane z rynku pracy były wybitnie lepsze od oczekiwań. Stopa bezrobocia spadła w styczniu do „zaledwie” 9,7 proc., a więc w porównaniu do grudnia aż o 0,4 proc. Minusem był fakt, że zatrudnienie w sektorze pozarolniczym spadło o 20 tysięcy podczas, gdy rynek oczekiwał, że w końcu po 24 miesiącach po raz pierwszy kosmetycznie się zwiększy o kilka tysięcy osób. Reakcja rynku była taka jak można się było spodziewać – początkowo indeksy próbowały odrabiać starty, ale wystarczyło negatywne otwarcie sesji w Stanach by rynek zanurkował na nowe minima.

Na tle krwistej czerwieni wszystkich kursów spółek z WIG20 w trakcie dnia dość humorystycznie przedstawiały się notowania TPSA, które teoretycznie rosły o… 6-8 procent! Nie było to przyczyną wyjątkowego popytu na walory Telekomunikacji, ale wynik wczorajszej nieudanej transakcji na tych akcjach jakiegoś dużego podmiotu. Przez to wczorajszy kurs zamknięcia był znacznie niższy niż dzisiejszy otwarcia i stąd mieliśmy fenomen wzrostowej TPSA. Za dzisiejszy spadek rynku w największym stopniu odpowiadają spółki surowcowe z tańszym o 6 proc. KGHM, ale istotny wkład ma też branża finansowa, gdzie liderem spadków był PKOBP.

W zaledwie tydzień WIG20 powiększył skalę odejścia od styczniowego szczytu o 12 proc. co potwierdza, że podaż jest obecnie całkowicie dominującą stroną. Mimo tylu negatywnych zdarzeń popyt może znaleźć też argumenty do działania. Po pierwsze szybkość przeceny sprawia, że cześć inwestorów chce łapać okazje, co powinno zmniejszać skalę dalszych spadków. Po drugie zejście do 2195 pkt. wypełnia swoim zasięgiem skalę „normalnej” korekty (200-250 pkt.) z jakimi mieliśmy do czynienia w trakcie rocznego trendu wzrostowego. Problem dla kupujących pojawi się wtedy, gdy poniedziałek nie przyniesie żadnego odbicia. Wtedy następny przystanek dla WIG20 to dopiero poziom 2050 pkt.

Reklama