Z badania przeprowadzonego przez firmę doradców Mondo Visione wynika, że średnia wielkość (w ujęciu wartościowym) zleceń, składanych na 14 największych giełdach światowych, zmalała w ciągu ostatnich pięciu lat o połowę. Podobny trend występuje na giełdach kontraktów terminowych i opcji.
W 2005 roku średnia wielkość zlecenia na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych (NYSE) wynosiła 19,4 tys. dol. W minionym tygodniu było to kwota 6,4 tys. dol.
Przyczyną jest automatyczny (elektroniczny) handel, który kroi zlecenia na coraz mniejsze kawałki. Konsekwencje są różnego rodzaju. Po pierwsze, mnożą się platformy ułatwiające zawieranie dużych, tzw. blokowych, transakcji.
Wobec tak niskiej średniej transakcji składanie dużych zleceń na publicznych giełdach jest ryzykowne: sygnalizuje, że szykuje się znaczny zakup lub sprzedaż, a wówczas rynek może zacząć grać przeciwko uczestnikowi, który to zlecenie złożył.
Reklama
Herbie Skeete, dyrektor naczelny Mondo Visione, mówi:
– W handlu trzeba ukrywać zamiary, żeby nie podpowiadać ruchu reszcie rynku. Temu służy dzielenie zleceń na coraz mniejsze koszyki.
Po wtóre, ilościowa eksplozja małych transakcji podwyższa koszty obsługi obrotu, m.in. kompensacji wzajemnych i płatności, ponieważ izby rozrachunkowe i systemy rozrachunkowe na ogół pobierają opłatę od każdej transakcji.
Ustalenia analizy Mondo Visione pozwalają też lepiej zrozumieć, czym kierowała się amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), przystępując do przeglądu struktur amerykańskich rynków akcji.
SEC chce ustalić, czy rozprzestrzenianie się różnego typu platform obrotu nie powoduje nierówności warunków działania dla niektórych inwestorów.
Komisja bada też, czy nie występuje rozbieżność miedzy interesami inwestorów profesjonalnych – takich, jak uczestnicy tzw. obrotu o wysokiej częstotliwości z krótkimi, milisekundowymi horyzontami – i inwestorów długoterminowych, bardziej zainteresowanych oceną perspektyw akcji spółek.