Na rynku loftów, czyli mieszkań, które powstały w budynkach poprzemysłowych, wzrost sprzedaży jest mniejszy niż tradycyjnych lokali.
– Nie odczuwam poprawy. W ostatnich dwóch miesiącach sprzedaliśmy pięć loftów. Do tej pory nabywców znalazło 40 proc. wystawionych mieszkań – mówi Jacek Sztenc z firmy BND – Nieruchomości, która sprzedaje lofty w dawnym spichlerzu w Gliwicach.
Niektórzy deweloperzy chcą wynajmować gotowe lokale.
– Ze sprzedaży wycofaliśmy wszystkie lokale na I piętrze i zdecydowaliśmy, że będą one wynajmowane na biura i mieszkania – mówi Zygmunt Stępiński, dyrektor generalny Green Development, inwestującej w byłej przędzalni lnu w Żyrardowie.
Reklama
Są jednak nieliczne firmy, które mówią o wzroście.
– W tej chwili mamy w ofercie już tylko 30 loftów. Na rynek powraca optymizm i wśród kupujących rośnie zainteresowanie – mówi Dorota Urawska z Opal Property Developments, który sprzedaje mieszkania w dawnej przędzalni Scheiblera w Łodzi.
Nie ma też wielu nowych inwestycji tego typu. Deweloperzy, którzy już kupili nieruchomości, wstrzymują się z ich rewitalizacją. Wyjątkiem jest Tabaco Park w dawnej Łódzkiej Fabryce Papierosów.
– Zainteresowanie rośnie, choć nie jest tak duże jak przed kryzysem. W marcu zaczynamy podpisywanie umów przedsprzedaży i wówczas okaże się, czy zarezerwowane mieszkania zostaną kupione – mówi Małgorzata Podobińska z firmy Arche.
– Nigdy nie wiadomo, jaka niespodzianka czeka inwestora, a dotyczy to zarówno konstrukcji, jak i prac objętych nadzorem konserwatorskim – mówi Zygmunt Stępiński.
Dlatego w porównaniu do cen tradycyjnych mieszkań w okolicy (nowych i na rynku wtórnym) lofty nie są tanie. W Łodzi i Gliwicach różnica wynosi ponad 20 proc. W Żyrardowie, który jest blisko Warszawy, różnica przekracza 60 proc.
ikona lupy />
Dlaczego Polacy rzadko kupują lofty / DGP
ikona lupy />
Lofty w dziewiętnastowiecznej fabryce Scheiblera / DGP