Podczas dzisiejszych notowań na londyńskim parkiecie akcje British Petroleum traciły w godzinach południowych 5,3 proc. spadając do najniższego od października 2009 r. poziomu 545 pensów za akcję. Od momentu tragicznej w skutkach eksplozji 20 kwietnia bieżącego roku, wartość walorów spółki zanurkowała w dół już o 16 proc., a kapitalizacja koncernu obniżyła się aż o 20 mld funtów (30,3 mld dolarów).

>>> Raport: Plama ropy w Zatoce Meksykańskiej

„Rynek mocno zareagował na katastrofę platformy Deepwater Horizon. Przyszłość BP na amerykańskim rynku jest teraz postrzegana przez inwestorów w czarnych barwach” – mówi agencji Bloomberg Andrew Whittock, analityk Oriel Securities Ltd.

Wraz z rozprzestrzenianiem się po Zatoce Meksykańskiej plamy ropy, kurczą się szanse British Petroleum na odzyskanie już raz naruszonej reputacji po wybuchu rafinerii w Texas City w 2005 r. W eksplozji zginęło wówczas 15 osób. Jednak mimo 87 mln dol. kary nałożonej na BP, koncern nie dołożył wystarczających starań by poprawić bezpieczeństwo pracy.

Reklama

Szacowane koszty usunięcia plamy ropy sięgają nawet 12,5 mld dol. Zdaniem analityków, brytyjski gigant paliwowy może na swoje barki wziąć ponad 8 mld dol. Koncern prowadzi zaciętą walkę ze skutkami wycieku. Równolegle z próbami chemicznego zneutralizowania ropy, BP pracuje nad budową olbrzymiej skrzyni - betonowego kesonu, za pomocą którego zamierza zatamować wyciek na głębokości półtora kilometra. Jak informuje Informacyjna Agencja Radiowa, prace nad ukończeniem kesonu mogą potrwać nawet 8 dni. W tym czasie, do morza trafi 17 mln ton ropy.