Ogólna poprawa nastrojów rozpoczęła się od porannego komunikatu z Banku Australii, który pozostawił tamtejsze stopy procentowe na niezmienionym poziome (4,5 proc.), ale co ważniejsze stwierdził, że popyt wewnętrzny ewidentnie się poprawia, a inwestycje się powiększają. Taka informacja pomogła inwestorom w Azji, a następnie dobre humory przeniosły się do Europy, gdzie z każdą godziną byki zdobywały kolejne punkty. Nasz rynek był w całkowitej korelacji z zachodnimi parkietami dzięki czemu udało się bez problemy przekroczyć na WIG20 opór 2300 pkt. a potem kontynuować masz na północ. Teoretycznie nastroje dopiero pod koniec handlu mógł zepsuć indeks ISM-usługi opisujący rozwój sektora usług w Stanach Zjednoczonych, bo był gorszy od oczekiwań. Nic takiego się jednak nie stało, ponieważ nadal utrzymuje się on wyraźnie powyżej progu 50 pkt., co jest uznawane za stan rozwoju gospodarki. Drugim powodem braku negatywnej reakcji było fakt, że ubiegłotygodniowy identyczny raport opisujący sektor produkcji również zaliczył wyraźne odchylenie in minus, a więc można przypuszczać, że znaczna część rynku oczekiwała właśnie indeksu poniżej oficjalnej prognozy.

Warto wspomnieć o jeszcze jednym możliwym powodzie dzisiejszych wzrostów. Rano Hiszpania sprzedawała swoje obligacje i jak się okazało chętnych na ten dług było znacznie więcej niż się spodziewano. Nadal oprocentowanie sprzedanych papierów nie należy do korzystnych dla tego kraju, ale już sam fakt, że są chętni działa uspokajająco na rynki.

Wraz z poprawą na warszawskim parkiecie dobrze radził sobie również złoty. Umocnił się w stosunku do wszystkich walut, a najmocniej do dolara gdzie zyskał prawie 4 grosze.

Po wtorkowej sesji WIG20 jest już prawie 100 pkt. od ostatnich dołków i choć na razie odbicie wygląda dość przekonująco to o jego siłę zweryfikuje dopiero poziom 2400 pkt. Jego przekroczenie będzie można uznać, za pierwszą poważną próbę wyrwania się z miesięcznego trendu bocznego.

Reklama