W lipcu liczba zatrudnionych w przedsiębiorstwach sięgnęła niemal 5 mln 350 tys. osób i była wyższa niż w czerwcu o 13,4 tys. osób. W porównaniu do lipca ubiegłego roku wzrosła o 76,3 tys. osób i był to największy przyrost od grudnia 2008 r. Liczba zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw zwiększa się nieprzerwanie od początku tego roku. Osiągnęła już poziom zbliżony do tego z lutego ubiegłego roku. Najniższy w fazie spowolnienia gospodarczego poziom liczba zatrudnionych osiągnęła w grudniu 2009 r. Wówczas w firmach pracowało 5 mln 255 tys. osób. Od tego czasu liczba etatów zwiększyła się o prawie 95 tys. Co więcej, od trzech miesięcy dynamika wzrostu miejsc pracy wyraźnie przyspiesza. W maju sięgała ona 0,5 proc., w czerwcu wyniosła 1,1 proc. a w lipcu 1,4 proc. To świadczy o wyraźnej poprawie sytuacji na rynku pracy i wskazuje na jej trwały charakter.

Nieco gorsze wieści napłynęły z list płac. Średnie wynagrodzenie brutto w firmach wyniosło nieco ponad 3433 zł i było 2,1 proc. wyższe niż lipcu ubiegłego roku, jednak tempo tego wzrostu było niższe, niż się spodziewano. Realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji zwiększyło się ono o zaledwie 0,1 proc. i to tylko dzięki nieoczekiwanemu spadkowi inflacji w lipcu do 2 proc. Tu sytuacja nie poprawia się tak szybko, jak oczekiwali tego ekonomiści, a przede wszystkim sami zatrudnieni. Tempo wzrostu średniej płacy w przedsiębiorstwach przemysłowych maleje już drugi miesiąc z rzędu. W maju wyniosło ono 4,8 proc., w czerwcu 3,5 proc. a w lipcu o 2,1 proc. Powodu do niepokoju jednak nie ma. Prawdopodobnie obserwowaliśmy jedynie sezonowe osłabienie, związane z okresem urlopowym. W ubiegłym roku podobne zjawisko miało miejsce w czerwcu, gdy płace wzrosły o 2 proc. Gdyby jednak ta tendencja utrzymała się przez dłuższy czas, to z jednej strony można oczekiwać zmniejszenia presji inflacyjnej, z drugiej jednak trzeba się liczyć ze spadkiem popytu.