Od wielu lat we wszystkich miejscach, w których pracuję, staram się wyzwalać kulturę dzielenia się wiedzą i walczyć z kulturą silosową. Wielokrotnie zaobserwowałem znaczący wzrost efektywności organizacji oraz poprawę satysfakcji pracowników, bo wraz z kulturą wymiany wiedzy pojawia się też zaufanie i otwartość. W takiej kulturze można szybko otrzymać informację zwrotną od współpracowników lub od klientów.
Takie mechanizmy powinny też działać na poziomie całego kraju. Dlatego już wkrótce zostanie uruchomiona sieć społecznościowa, w której obiektem społecznościowym jest idea, w której moc i potencjał uczestnika sieci będzie wynikał z siły jego idei. Ponadto w tej sieci ludzie będą mogli się zbierać wokół łączących ich idei i przekuwać je na działanie w realu.
Pięć lat temu dostrzegłem, że internet radykalnie i nieodwracalnie zmieni sposób, w jaki ludzie budują relacje. Jako pierwszy członek zarządu banku centralnego na świecie zacząłem prowadzić blog. Od tamtej pory prawie codziennie uczę się ciekawych rzeczy od osób, które wypowiadają się na moim blogu. Często dyskusje z internetu rezonują w tradycyjnych mediach. Dzięki budowie „sieci mądrych ludzi”, którzy chcą wspólnie rozmawiać o ważnych dla kraju sprawach, można szybko i skutecznie reagować na zdarzenia, które powinny być na pierwszych stronach gazet, a umykają uwadze redaktorów.
W sobotę otrzymałem e-maila od osoby z owej „sieci mądrych ludzi”, która zwróciła uwagę, że na stronie resortu finansów pojawił się projekt rozporządzenia ministra finansów, który podwyższa subwencje dla partii politycznych od stycznia 2011 r. o ponad 7 proc. Partie dostaną w sumie prawie o 9 mln zł więcej niż w tym roku. Minister wydaje takie rozporządzenie na mocy ustawy o finansowaniu partii politycznych, która przewiduje, że jak wzrośnie inflacja, to rośnie subwencja dla partii. Czyli w terminologii Jacka Rostowskiego jest to wydatek sztywny (określony ustawą) i nie obejmuje go reguła wydatkowa.
Politycy powiedzą, że 9 mln to niewielka kwota i nie warto się nią zajmować. Mam na ten temat inne zdanie. Deficyt finansów publicznych przekroczył 100 mld złotych, rząd podnosi podatki (w tym podatek VAT, co uderzy w najbiedniejszych Polaków) i przedstawił katalog dalszych podwyżek, jeżeli dług publiczny wzrośnie, co jest bardzo prawdopodobne. Czyli w wyniku złej polityki gospodarczej naród będzie coraz bardziej cierpiał, ale politycy o siebie zadbali i dotacje do partii politycznych będą rosły. To jest nieuczciwe wobec obywateli. Teoria i praktyka zarządzania podpowiada, że jeżeli prezes firmy przeprowadza w firmie cięcia kosztów, to nie może jednocześnie podnosić sobie pensji albo zmieniać samochodu na nowszy model, bo ryzykuje, że go pracownicy wywiozą na taczce. Musi zacząć od siebie. Dlatego byłoby wskazane, żeby rząd zaproponował zmianę ustawy o finansowaniu partii politycznych, a Sejm obniżył subwencję.
Reklama
Aby pomóc rządowi w podjęciu tej decyzji, już wkrótce stowarzyszenie Pokolenie '89 we współpracy z organizacjami studenckimi rozpocznie akcję zbierania podpisów pod projektem ustawy o ograniczeniu finansowania partii politycznych. Od kilku lat prowadzę mój obywatelski protest. Idę na wybory, piszę na karcie do głosowania, że nikt się nie nadaje, i oddaję nieważny głos. W ten sposób wypełniam swój obywatelski obowiązek, bo na wybory iść trzeba. Ale moja postawa ma też wymiar finansowy. Za każdy oddany głos na daną partię ta otrzymuje ponad 12 złotych rocznie (w ramach pierwszych 5 proc.) i odpowiednio mniej za każdy głos w kolejnych progach popularności. Może warto się zastanowić w kolejnych wyborach, czy taka lub inna partia zasługuje na te 12 złotych, które głosujący przekazuje jej – pośrednio – ze swoich podatków.