Dziś uchwala się czterokrotnie więcej ustaw niż w czasach przełomu. To nadmiar prawa w gospodarce. Z kolei reformy rządu, jak choćby podatkowa, uderzają w najbiedniejszych. Czas to zmienić.
Znajomy przedsiębiorca budował w 1991 roku zakład produkcyjny. Od momentu zgłoszenia planów budowy do uruchomienia produkcji minęło 6 miesięcy. Teraz ten sam przedsiębiorca czeka, aż urząd wyda zgodę na budowę już 18 miesięcy! Czas powiedzieć: dość. Trzeba unieważnić niepotrzebnie uchwalane przepisy, które ograniczają wolność gospodarczą. Trzeba przełamać opór grup interesów, w tym urzędników, którzy żyją z tego, że mamy tak skomplikowany system prawny.
Po rozłamie w Prawie i Sprawiedliwości pojawiła się szansa na nowoczesną wizję Polski. To może się udać, jeżeli partia tworzona przez liberałów z PiS przedstawi program, w którym będzie mniej prawa, a więcej sprawiedliwości.
Nie chodzi mi o to, żeby rozszerzać strefę bezprawia, tylko o to, by zmniejszyć liczbę i zakres regulacji, które uniemożliwiają rozwój gospodarczy. Mam na myśli choćby regulacje zmuszające do zatrudniania setek tysięcy urzędników, których w administracji publicznej przybyło w ciągu ostatnich 5 lat 100 tys.
Urzędnicy ci wdrażają, monitorują, raportują wykonanie nowo tworzonego prawa. W czasach kiedy rodziła się wolność gospodarcza, w 1990 roku uchwalono w Polsce 547 ustaw i rozporządzeń. Wtedy było zrozumiałe, że tak dużo. Zmieniał się ustrój, trzeba było wprowadzić nowe reguły postępowania. Ale nic nie uzasadnia tego, że od kilku lat corocznie uchwalamy i wprowadzamy prawie 2 tys. kolejnych ustaw i rozporządzeń, czyli cztery razy tyle co w czasach przełomu. To niszczy polską gospodarkę. Dlatego potrzeba mniej prawa i w konsekwencji mniej urzędników, których teraz jest ponad 430 tys., a w 1990 roku było ich 158 tys.
Reklama
Pisząc, że w Polsce potrzeba więcej sprawiedliwości, mam na myśli to, że polityka społeczno-gospodarcza jest rażąco niesprawiedliwa. Raport Polska 2030 pokazuje, że gros transferów społecznych trafia do ludzi, którzy nie są biedni. Dodatkowo polityka podatkowa rządu Donalda Tuska powoduje, że nowe obciążenia uderzają przede wszystkim w najbiedniejszych. Przykładem podwyżka VAT – ubogi wydaje co miesiąc cały dochód, więc podatek VAT obejmuje jego całe dochody. Bogatego, zgodnie z tą logiką, obciąża tylko częściowo. Niesprawiedliwości jest dużo. Bogaty rolnik płaci niskie składki na ubezpieczenie emerytalne i zdrowotne, a biedna kasjerka w supermarkecie – wysokie. Urzędnik za biurkiem, który nosi mundur, może odejść na emeryturę w wieku 35 lat, a urzędnik bez munduru pracuje do 65. roku życia. W sektorze publicznym źle pracujące osoby zarabiają tyle samo co te, które pracują dobrze, bo nie ma systemu oceny ani premiowania.
Mam nadzieję, że liberałowie odchodzący z Prawa i Sprawiedliwości zaoferują obywatelom wizję kraju, która te niesprawiedliwości i nadmiar prawa zmieni. Czas na dobry program dla Polski.