Lizbona nie wystąpi o pomoc przed bankructwem do Unii Europejskiej i MFW. Tak przynajmniej zapewnił wczoraj premier Jose Socrates. Inwestorzy nie wierzą jednak w te obietnice i wciąż oczekują wysokiej premii za ryzyko zakupu portugalskich obligacji.
– Nie potrzebujemy pomocy. Tym, czego potrzebujemy, są uchwalenie przez parlament budżetu i dalsza redukcja deficytu budżetowego – uznał szef rządu. Wyraził nadzieję, że po przyjęciu w niedzielę przez Irlandię pakietu pomocowego od UE i MFW na rynki finansowych powróci spokój.
Inwestorzy nie są jednak do końca przekonani, czy Portugalia rzeczywiście da sobie sama radę. Wczoraj oprocentowanie portugalskich obligacji spadło tylko nieznacznie i pozostaje blisko rekordowo wysokiego poziomu. To sygnał, że nabywcy wciąż oczekują wysokiej premii za ryzyko zakupu papierów należących do państwa, które może się okazać niewypłacalne.
Portugalia ma co prawda wyraźnie mniejszy deficyt budżetowy (8,5 proc. PKB w 2010 roku) i dług publiczny (85 proc. PKB) niż Grecja i Irlandia. Jednak jako niewielki, peryferyjny kraj strefy euro dzieli wiele innych, wspólnych cech z tych dwoma krajami.
ikona lupy />
Widok na stolicę Portugalii Lizbonę. Centrum miasta Lizbona z Zamku Sao Jorge. Fot. Bloomberg / Bloomberg
Reklama