W USA rynki finansowe zachowywały się w poniedziałek dosyć dziwacznie. Bywają czasem takie dni. Tym razem może ich być więcej, jako że przecież zbliża się koniec roku, a wraz z nim „windows dressing” i „efekt stycznia”. Trudno w tej sytuacji być agresywnym niedźwiedziem. Zmienność rynku akcji zwiększało to, że nie było w kalendarium żadnych danych makro.

Na rynek akcji nie docierały tylko dobre informacje. Traciły akcje American Express z powodu obniżenie rekomendacji. Traciły też akcje Boeinga (obawy o opóźnienia w dostawach 787 Dreamliner). Osuwał się kurs Intela. Przeciwwagą był sektor bankowy i surowcowy. Wynikiem tych wszystkich czynników było szamotanie się rynku na początku sesji. Indeksy wzrosły, szybko zmieniły kierunek i zabarwiły się na czerwono. Znowu wróciły do poziomu neutralnego i po pierwszej aukcji obligacji z udziałem Fed pomaszerowały na północ. Dopiero końcówka przyniosła ochłodzenie, ale sesja zakończyła się niewielkim zwyżkami na szerokim rynku. Nie ma to jednak żadnego znaczenia, bo wolumen był żałosny.

GPW zachowywała się od początku poniedziałkowej sesji bardzo słabo. Nie mogło dziwić, że nasz rynek nie reagował na wzrosty indeksów w Europie, bo przecież tam po prostu odrabiano straty z piątku. U nas takich strat nie było, więc nie było co odrabiać. Jednak jednoprocentowy spadek WIG20 wykroczył daleko poza ten schemat. Najwyraźniej nadal po prostu straszy opór techniczny z pierwszej połowy 2008 roku.

Po tym spadku WIG20 systematycznie piął się na północ zachęcony jednoprocentowymi zwyżkami indeksów na innych giełdach. Nadal jednak indeks barwił się na czerwono. Po pobudce w USA, mimo że nadal zapowiadały się tam zwyżki, WIG20 zaczął się osuwać i zakończyliśmy dzień spadkiem o 0,66 proc. na bardzo małym obrocie. Tylko giełda grecka była od naszej gorsza. ATGI spadł o 3,2 proc. Na palcach jednej ręki można było policzyć europejskie giełdy, na których indeksy spadły. To nie podaż była u nas wczoraj agresywna, ale popyt był mizerny. Na naszym rynku panuje chyba konsens pod hasłem: „korekta od początku stycznia”. Zakładam, że większość się myli, ale na razie niedźwiedzie są w defensywie.