Inwestorzy na Wall Street w poniedziałek niezbyt mocno zmartwili się rosnącymi stopami procentowymi w Chinach. S&P500 tracił na wartości tylko przez kilka pierwszych godzin notowań. W końcowej części udało mu się wyjść na niewielki plus. Zyskał ostatecznie zaledwie 0,06 proc., ale byki mogą mówić o utrzymaniu pozycji i to wciąż bardzo blisko rekordowo wysokiego poziomu. Opór na wysokości 1260 punktów na razie był poza ich zasięgiem, ale brakuje do niego bardzo niewiele i lada powiew optymizmu może łatwo doprowadzić do jego pokonania. Już dziś może pojawić się okazja, bowiem inwestorzy poznają indeks cen domów, nastroje konsumentów i wskaźnik aktywności gospodarczej Fed z Richmond. Za wyjątkiem cen domów, oczekiwana jest niewielka poprawa wskaźników. Jakakolwiek niespodzianka może spowodować nieco większą reakcję.

Na giełdach azjatyckich dziś trwało trawienie decyzji Ludowego Banku Chin, skutkujące kontynuacją spadków większości indeksów. Nikkei zniżkował o 0,6 proc., ale wciąż trzyma się blisko niedawnych lokalnych szczytów. Publikowane tam dane były zbliżone do oczekiwań. Inflacji trzeba wypatrywać przez lupę, bowiem ceny konsumentów zwiększyły się o zaledwie 0,1 proc. a inflacja bazowa spadła o 0,5 proc. Bezrobocie pozostaje na stabilnym, niezbyt wysokim poziomie, produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna przyjemnie zaskoczyły zwyżkami. Indeksowi zaszkodził umacniający się jen. Na chińskim parkiecie drugi dzień z rządu mamy spore zniżki. Shanghai B-Share poszedł w dół o 1,2 proc. a Shanghai Composite o 1,7 proc. Ponad 1 proc. spadek zanotował także wskaźnik w Hong Kongu.

Rynek surowców wciąż dość nietypowo reaguje na chińską podwyżkę stóp. Notowania ropy naftowej i miedzi utrzymują się nadal na bardzo wysokich poziomach, w przypadku miedzi rekordowych. Na razie przeciwwagą dla zaostrzenia polityki pieniężnej za Wielkim Murem jest słabnący dolar. Na dłuższą metę jednak korekta cen surowców wydaje się niemal pewna.

Niewielkie zwyżki kontraktów terminowych nie dają wskazówek na pierwsze godziny handlu. Do czasu publikacji danych zza oceanu nie należy się spodziewać wielkich zmian na rynkach.

Reklama