Do końca roku bykom nic nie grozi. Jednak posylwestrowe perspektywy budzą pewne obawy. Czy akcje mają szanse na duży wzrost, gdy w cenie są jen, frank i złoto czyli aktywa, które cieszą się największym powodzeniem gdy inwestorzy uciekają od ryzyka?

Przebieg środowej sesji na Wall Street, choć zaczęła się ona korzystnie dla byków i zakończyła zwyżką indeksów, które po drodze poprawiły już po raz kolejny rekordy prawie dwuletniej hossy, wcale nie uwalnia od wątpliwości dotyczących zarówno w horyzoncie najbliższych dni, jak i nieco bardziej odległej przyszłości. S&P500 zyskał 0,1 proc., czyli nieco ponad jeden punkt w porównaniu do wtorku. Jednak nie zdołał się utrzymać ponad poziomem 1260 punktów, nad który udało mu się wznieść w trakcie dnia. Ponadto w końcówce sesji byki znów zostały zepchnięte do defensywy. Warto zauważyć, że scenariusz słabnięcia indeksów w ostatniej części notowań powtarza się od ponad dwóch tygodni w trakcie większości sesji.

Nieodparcie nasuwa się wniosek, że byki są wciąż w natarciu, ale z ich kondycją coraz gorzej. Poważniejszy negatywny impuls może zburzyć sielankową atmosferę i spowodować większy ruch. A przecież zagrożeń nie brakuje po obu stronach oceanu. Cisza w ostatnich tygodniach roku robi się coraz bardziej podejrzana. Nie wybiegając zaś zbyt daleko w przyszłość, kolejne cofnięcie się indeksu po ataku na 1260 punktów nie robi dobrego wrażenia. Zaś utrzymywanie się poprzeczki tak wysoko wydaje się mieć niezbyt mocnych podstaw. Z końcem roku przestaną zaś działać te mniej mocne, czyli choćby window dressing.

Dziś napłynie kilka ważnych informacji zza oceanu. Poznamy liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, indeks zawartych umów kupna domów oraz wskaźnik aktywności gospodarczej w rejonie Chicago. Można się spodziewać nieco większej zwyżki indeksów, jeśli dane okażą się lepsze niż się oczekuje. Jednak rozczarowanie nie musi się przełożyć na poważniejsze spadki na giełdach. Interesująca będzie reakcja rynków, w tym surowcowych, na spadek wskaźnika PMI dla chińskiego przemysłu. Obniżył on swoją wartość pierwszy raz od pięciu miesięcy i w połączeniu z niedawną podwyżką stóp procentowych wyraźnie wskazuje na możliwość schłodzenia koniunktury za Wielkim Murem. A na tamtejszej giełdzie dziś reakcja była umiarkowana. Shanghai Composite wzrósł o 0,3 proc. Znacznie mocniej, bo aż o 1,1 proc. spadł Nikkei w reakcji na umocnienie się jena.
Kontrakty na indeksy europejskie sugerują niewielką zwyżkę na giełdach, jednak amerykańskie wskazują raczej na stagnację.