Giełdy znów wpadły w letarg, jednak nie powinien on trwać długo. Prawdopodobnie wieści z Chin rozruszają rynki. Kluczowe dane pojawią się w czwartek.

Przy braku wskazań amerykańskiej busoli wypada się opierać w przewidywaniach na tym, co działo się w Europie w poniedziałek. A działo się niewiele, bowiem na głównych parkietach zmian prawie nie było. Na giełdzie we Frankfurcie nie ma ich już od czterech dni. DAX trzyma się bardzo blisko rekordu ustanowionego pod koniec grudnia ubiegłego roku, ale przedrzeć wyżej się nie może. To nie jest zbyt dobry znak, ale przecież jeszcze kilka dni temu był 222 punkty poniżej i zdołał straty błyskawicznie odrobić.

Na naszym rynku mieliśmy dzień korygowania wcześniejszych, chyba przesadzonych ruchów. Po piątkowej, sięgającej 3,5 proc. przecenie papiery Telekomunikacji Polskiej poszły w górę o 2,8 proc., akcje KGHM dalej odpoczywały po niedawnym rajdzie, a PZU zaczęło się dźwigać po kilkumiesięcznym opadaniu w kierunku ceny debiutu. Także chemiczne szaleństwo na walorach Ciechu, Azotów, Polic i Puław przynajmniej na razie się skończyło. Ale na samym korygowaniu daleko nie zajedziemy i wypadałoby oprzeć się na czymś bardziej twórczym. Na razie takich czynników nie widać.

Podwyżka stóp wisi w powietrzu, zarządzający z OFE w niezbyt bojowych nastrojach, ropa i miedź wciąż drogie, ale w poniedziałek taniały. A jeśli Chiny jeszcze przykręcą monetarną śrubę to na odważne prognozy notowań obu tych surowców pewnie trzeba będzie poczekać, co naszym lokomotywom służyć nie będzie. Kto wie, czy kluczowe dla koniunktury na giełdach tym razem nie okażą się nie dane ze Stanów Zjednoczonych, lecz z Chin. W czwartek mocna dawka informacji o inflacji, produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej i tempie wzrostu PKB. Dzień wcześniej wizyta premiera Hu Jintao w Ameryce. Sobota może znów należeć do Ludowego Banku Chin. Po poniedziałkowym tąpnięciu o 3 proc. w reakcji na podwyżkę stopy rezerw obowiązkowych, dziś Shanghai Composite wzrósł o 0,1 proc., a kontrakty na amerykańskie indeksy ujawniają jedynie nikły optymizm.

Reklama