W tych zwyżkach wspierały nas pozostałe europejskie parkiety, gdzie optymizm wynikał ze stabilizacji cen surowców, wyciszenia problemów w Libii oraz danych marko, a zwłaszcza tych amerykańskich publikacji.

Ze strefy euro jedynymi istotnym komunikatem była inflacja. Była ona minimalnie niższa od prognoz i poprzednich odczytów i w styczniu 2011 wyniosła 2,3 proc., a bez uwzględnienia paliw i żywności 1,2 proc. To nadal poziom powyżej celu ECB, więc należy oczekiwać, że podczas czwartkowej konferencji Prezes banku odniesie się do tych danych. Rynek dość jasno pokazuje swoje oczekiwania umacniając Euro i licząc na szybszą podwyżkę stóp właśnie w krajach wspólnej waluty. Giełdy jednak nie zareagowały na tą informację. Również spokojnie został przyjęty raport o dochodach i wydatkach Amerykanów, który był niejednoznaczny. Co prawda dochody wzrosły o 1 proc., a to jest wynik lepszy od oczekiwań, to wydatki zwiększyły się jedynie o 0,2 proc., a to już było dwukrotnie słabsze niż prognozy. Takie wyniki można z jednej strony interpretować jako ożywienie gospodarcze, bo obywatele zarabiają więcej, jednak rosnące koszty np. paliw ograniczają chęć do wydatków. Ot, taki oczywisty przejaw ostrożności w niepewnym środowisku ekonomicznym, który można zaobserwować również w rosnącej stopie oszczędności obywateli USA, która zwiększyła się do 5,8 proc. Rosnąca stopa oszczędności daje podstawy do dalszych wzrostów cen akcji (bo to wolna gotówka), jednak jej zbyt szybki wzrost wiąże się z giełdową stagnacją. Najważniejsza informacja była dziś podana na samym końcu. Wskaźnik Chicago PMI sięgnął aż 71,2 pkt. i znów pobił rekord ostatniego dwudziestolecia. Ta prognoza dynamicznego rozwoju rejonu Chicago to bardzo dobra zapowiedź publikowanych w tym tygodniu wskaźników ISM opisujących rozwój całej amerykańskiej gospodarki, a więc ewidentnie byczych sygnałów.

W końcówce WIG20 na dużym obrocie powiększył wzrosty do 1,66 proc. co umożliwiło mu wzrost do poziomu najwyższego od dwóch tygodni. Duża w tym zasługa KGHM, który przypomniał graczom o swoim istnieniu rosnąc 4,4 proc. Wyjście indeksu powyżej 2700 pkt. trudno uznać za niespodziankę, ponieważ oczekiwałem takiego rozwoju wydarzeń jako reakcji na zbliżenie do dolnego ograniczenia trendu bocznego oraz na ostatnie wyraźne zwyżki na rynku rosyjskim i węgierskim. Tym razem kapitał zawitał do nas. Sytuacja dopiero teraz może stać się interesująca, ponieważ w tym tygodniu popyt stoi przed szansą sięgnięcia styczniowych maksimów przy wyprowadzaniu wzrostów z odpowiedniego „rozbiegu”. Taki atak ma zawsze większe szanse powodzenia, ale czy się uda będzie można stwierdzić po trwałym wybiciu ponad ostatnie szczyty.



Reklama