Czwartek był drugim dniem z rzędu, w którym WIG20 zaskakiwał siłą. Zyskał łącznie już 2,6 proc., a od dołka z 17 lutego 4,6 proc. I to w czasie, gdy Wall Street i Frankfurt wyraźnie osłabły. S&P500 jest 1 proc. niżej niż 18 lutego, a DAX o prawie 3 proc.

W środę rósł wbrew powszechnie złym nastrojom przy bardzo małych obrotach, a na plus wyszedł dopiero w końcówce notowań. To mogło rodzić podejrzenie o „pudrowanie” rynku po to, by przy najbliższej okazji pozbyć się akcji po korzystnych cenach. Zachowanie się rynku w czwartek było bardziej przekonujące, choćby ze względu na skalę wzrostów i wartość obrotów. Ale podejrzliwi obserwatorzy i uczestnicy rynku mieli prawo swoje podejrzenia w dalszym ciągu kultywować. Będą mogli zweryfikować je już dziś lub w najbliższych dniach.

Hossa budowana na nadziei, że libijski dyktator dogada się ze „swoim” narodem obiecując, że przestanie do niego strzelać w zamian za to, że naród pozwoli mu nadal rządzić, zadowalając się kilkoma dolarami na dożywianie, ma słabe perspektywy. Tym bardziej, że w czwartek niemal wcale nie uwzględniła konsekwencji dla swego bytu, wynikających ze słów szefa Europejskiego Banku Centralnego. Trichet zmienił zasadniczo swoje poglądy na kwestię zagrożeń inflacyjnych i zapowiedział możliwość podwyższenia stóp procentowych już na najbliższym posiedzeniu. Tak nagła wolta w poglądach głównego bankiera strefy euro wstrząsnęła rynkiem walutowym, który umacniając euro od kilku tygodni już coś przeczuwał, natomiast nie robiła większego wrażenia na rynkach akcji. Nie ma jednak wątpliwości, że i na to przyjdzie czas.

Wall Street bardziej patrzyła na Libię łudząc się, że jej dotychczasowemu władcy wraca rozsądek, a nie chęć zastosowania blefu, by zyskać na czasie. Kontrakty na amerykańskie indeksy, a później same indeksy ewidentnie nie reagowały na pojawiające się dane makroekonomiczne. Wręcz przeciwnie, choć były one dobre, jak w przypadku liczby wniosków o zasiłki dla bezrobotnych lub nieco więcej niż neutralne, jak wskaźnik aktywności w usługach, po ich publikacji szły przez moment w dół. Radość z ułudy spokoju w Libii, taniej ropy i słabego dolara wywindowała Dow Jones’a o 1,6 a S&P500 o 1,7 proc. powyżej środowego zamknięcia. Złoto, najwidoczniej nie mając już kogokolwiek przed czymkolwiek chronić nagle staniało. Od środowego rekordu o 30 dolarów na uncji.

Reklama

Dziś publikacja uznawanych za kluczowe danych dotyczących sytuacji na rynku pracy. Według oczekiwań liczba miejsc pracy w sektorze pozarolniczym miała się zwiększyć w lutym o 185 tys., a w sektorze prywatnym o 190 tys. Stopa bezrobocia po niedawnym spadku do 9 proc. znów zwiększy się do 9,1 proc. Ważne będą też informacje zamówieniach na dobra trwałego użytku oraz w przemyśle. Doświadczenie wskazuje, że z takiego natłoku informacji na ogół dla zmian giełdowych nastrojów i wartości indeksów niewiele wynika. Ale różnie z tym bywa, więc gdy zdarzy się jakieś zaskoczenie, reakcja na nie może być interesująca.

Rano kontrakty na amerykańskie indeksy były minimalnie nad kreską. W Azji solidne wzrosty, na większości parkietów przekraczające zdecydowanie 1 proc. Pogoda idzie więc nadal na hossę.