Ostatnia fala zwyżek na naszym parkiecie koncentrowała się na papierach największych spółek. Wskaźnikom małych i średnich do rekordów daleko. Wygląda na to, że inwestorzy indywidualni nie wierzą w hossę.

W poniedziałek optymizm na Wall Street po lepszych niż się spodziewano danych o dynamice wydatków Amerykanów i wzroście indeksu umów kupna domów nie przetrwał do końca sesji. Wskaźniki początkowo szły w górę, jednak przez większą część dnia trzymały się nieznacznie nad kreską. Końcówka należała do niedźwiedzi. Dow Jones spadł o niecałe 0,2 proc., a S&P500 o niemal 0,3 proc. Ten ostatni od ataku na poziom 1320 punktów przeszedł do obrony 1310 punktów. Wczoraj się udało. Trwający od siedmiu sesji rajd w górę został jednak powstrzymany. Odpoczynek bykom się należy, nie mogą one dopuścić do większych spadków. Na razie nie widać zagrożeń związanych z Japonią i Bliskim Wschodem, ale pojawia się niepokój o dalszy kierunek polityki pieniężnej. Optymiści uważają, że japoński kataklizm może stanowić dobre uzasadnienie dla przedłużenia programu skupowania obligacji przez Fed, ale zaczynają przeważać opinie, że era zerowych stóp i zalewania rynków pieniędzmi wkrótce się skończy. Dziś na nastroje mogą wpłynąć dane dotyczące cen domów w największych miastach Stanów Zjednoczonych oraz publikacja wskaźnika nastrojów konsumentów. Oczekuje się spadku cen domów o 3 proc. i pogorszenia się indeksu Conference Board.

Warszawskie byki po poniedziałkowej sesji są w komfortowej sytuacji. Nawet spadek indeksu największych spółek w okolice 2800 punktów nie zmieniłby zasadniczo obrazu rynku. Nie widać też powodu, dla którego mogłoby dojść do radykalnego pogorszenia nastrojów. Coraz bardziej realny staje się dalszy marsz w górę w kierunku 3000 punktów. Ale do tego konieczne jest wspomaganie zewnętrzne i większy dopływ kapitału. Obroty są bowiem mizerne. Optymizm koncentruje się jedynie na blue chipach. WIG20 od połowy lutego zyskał ponad 7 proc., ale na szerokim rynku wzrost sięga niecałych 5 proc. Wskaźnik średnich spółek zwiększył swoją wartość jedynie o 3 proc., a sWIG80 o 2,5 proc. Ale może właśnie taki układ sił zwiększa szansę na kontynuację hossy.

Na giełdach azjatyckich dziś mieliśmy mieszane nastroje i niewielkie zmiany indeksów. Za wyjątkiem Bombaju, gdzie wzrost sięgał 0,8 proc. i Dżakarty ze spadkiem o 0,6 proc., wartość wskaźników różniła się od poniedziałkowego zamknięcia nie więcej jak o 0,5 proc. Nikkei stracił 0,2 proc., w Szanghaju spadki sięgały 0,5-0,6 proc. proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy zyskiwały rano po 0,3 proc., sygnalizując chęć odrobienia niewielkiego poniedziałkowego spadku. Wszystko jednak zależeć będzie od danych makroekonomicznych.

Reklama