Zapowiedź premiera Zapatero o odejściu ze stanowiska ma poprawić notowania jego partii, która dołuje w sondażach. Ale na pewno nie poprawi gospodarczej sytuacji Hiszpanii, która może być przez to narażona na ataki spekulacyjne
Kończy się epoka Jose Luisa Zapatero. Hiszpański premier zapowiedział w sobotę, że nie będzie się ubiegał o trzecią kadencję i jeszcze przed następnymi wyborami parlamentarnymi, czyli przed marcem przyszłego roku, zrezygnuje z szefowania swojej partii.
– Nie będę kandydatem w następnych wyborach. Ale wypełnię swoje obowiązki jako szefa rządu do końca kadencji, do ostatniego dnia – oświadczył Zapatero na konferencji Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotników (PSOE).

Będzie reakcja rynków

Reklama
Decyzja szefa rządu nie była wielkim zaskoczeniem, bo przez realizowany drastyczny program oszczędności i wysokie bezrobocie i tak nie miałby wielkich szans na wygraną. Ale termin jej ogłoszenia – już tak. Zapatero liczy, że zapowiedź jego odejścia pomoże PSOE odbić się od sondażowego dna przed majowymi wyborami regionalnymi i lokalnymi. Na socjalistów zamierza głosować 31,4 proc. ankietowanych, podczas gdy na konserwatywną Partię Ludową – 47,9 proc. Analitycy finansowi podkreślają jednak, że taka zapowiedź oznacza kilkumiesięczną niepewność na rynkach i naraża kraj na ataki spekulacyjne. – Nie sądzę, by oświadczenie Zapatero zwiększyło zaufanie. Otwiera się teraz okres niepewności w kwestii sukcesji, który będzie miał polityczną cenę – mówi Reutersowi Santiago Carbo, ekonomista z uniwersytetu w Granadzie. Według dziennika „El Pais”, Emilio Botin, prezes Banco Santander, największego hiszpańskiego banku, apelował nawet do Zapatero, by wstrzymał się z ogłoszeniem odejścia, by uniknąć negatywnej reakcji rynku.

Po pierwsze polityka

Hiszpański premier zresztą nie pierwszy raz udowadnia, że bardziej liczą się dla niego polityka i ideologia niż gospodarka. W 2004 r. socjaliści przejęli od Partii Ludowej jedną z najdynamiczniejszych gospodarek w Europie ze spadającym bezrobociem (w 2004 r. 11 proc.) i rosnącym wzrostem gospodarczym (2,4 proc.). Przez pierwszą kadencję te wyniki jeszcze się poprawiły, bo w 2007 r. bez pracy było 8,1 proc. Hiszpanów, a PKB zwiększył się o 3,9 proc.
Dziś bezrobocie przekracza 20 proc. i jest największe w Unii Europejskiej, gospodarka prawdopodobnie w tym roku jeszcze nie wyjdzie z recesji, a kraj jest wymieniany jako kolejny obecnie – po Portugalii – kandydat do skorzystania z unijnej pomocy finansowej. Oczywiście to drastyczne pogorszenie się statystyk jest przede wszystkim efektem globalnego kryzysu. Ale jeszcze przed jego wybuchem widoczne były niepokojące sygnały na temat hiszpańskiej gospodarki: szybko rosnący deficyt w handlu zagranicznym (latem 2008 r. osiągnął on wartość 10 proc. PKB), spadająca konkurencyjność i wysoka inflacja. A rząd wręcz pogarszał sytuację. Spłacając zobowiązania wobec związków zawodowych, podnosił pensje, emerytury i inne świadczenia, co napędzało inflację. Legalizował pobyt kilku milionów nielegalnych imigrantów, którzy później zasilili armię bezrobotnych. Socjaliści nie zauważyli też narastającej bańki na rynku nieruchomości, której pęknięcie zwiększyło rozmiar recesji. Oszczędnościami i reformowaniem gospodarki Zapatero zajął się dopiero w zeszłym roku, po tym jak na krawędzi bankructwa stanęła Grecja.
Głównymi faworytami do zastąpienia go w roli szefa partii są jego zastępca i minister spraw wewnętrznych Alfredo Perez Rubalcaba i minister obrony Carme Chacon. Ale zadanie wyprowadzenia Hiszpanii z kryzysu przejmie raczej szef Partii Ludowej Mariano Rajoy.
Portugalia bliżej bailoutu
Pedro Passos Coelho, lider Partii Socjaldemokratycznej, głównego faworyta w przedterminowych wyborach parlamentarnych w Portugalii, zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa jego rząd poprosi o finansową pomoc z Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
– Zapewniam, że jeśli zostanę premierem, zwrócę się o pomoc zewnętrzną dla naszego kraju. Nie zawaham się nawet sekundy. Nie możemy narażać Portugalii na dalsze kłopoty – mówił Pedro Passos Coelho podczas sobotniej konferencji w Porto. Zarzucił on też dotychczasowemu premierowi Jose Socratesowi uporczywe odmawianie przyjęcia wsparcia z MFW z powodu politycznej zarozumiałości. Lider socjaldemokratów do tej pory unikał klarownej odpowiedzi na temat ewentualnego przyjęcia pomocy zewnętrznej przez Portugalię. Analitycy finansowi szacują, że bailout dla Portugalii wyniesie około 70 miliardów euro.
● Według wczorajszego sondażu telewizji TVI w przedterminowych wyborach parlamentarnych, które odbędą się 5 czerwca, największe szanse na zwycięstwo ma Partia Socjaldemokratyczna (PSD). Może ona liczyć na ponad 42 proc. głosów.
Od 24 marca w Portugalii trwa kryzys polityczny po dymisji rządu Jose Socratesa. Ustąpienie socjalistycznego gabinetu nastąpiło na skutek braku poparcia parlamentu dla planu oszczędnościowego rządu.
bjn