Potem zaczęły się pojawiać dane makro. Raport o marcowej sprzedaży detalicznej był niezły. Wzrosła dziewiąty miesiąc z rzędu. Tym razem o 0,4 proc. m/m (oczekiwano 0,5 proc.). Bardziej istotna dla rynków sprzedaż bez samochodów wzrosła tak jak oczekiwano o 0,8 proc. To był najważniejszy w środę raport, więc można ogólnie uznać publikowane w środę dane za dobre. Publikacja Beżowej Księgi Fed (raport o stanie gospodarki) nie wniosła nic nowego do obrazu sytuacji. Dowiedzieliśmy się, że gospodarka rozwija się w umiarkowanym tempie, a presji na wzrost płac nie widać. Większy wpływ na rynki miało wystąpienie Baracka Obamy, który zapowiedział dodatkowe cięcia wydatków i podniesienie podatków. Oczywiście nie natychmiastowe, ale i tak niespecjalnie się to spodobało rynkowi akcji.

Rynek akcji nie bardzo wiedział co ma robić. Negatywna reakcja na raport JP Morgan powinien był graczy wystraszyć i rzeczywiście po bardzo dobrym początku słabo zachowywał się sektor finansowy. Jednak NASDAQ rósł. Wystąpienie Baracka Obamy schłodziło atmosferę, ale potem publikacja Beżowej Księgi została wykorzystana jako pretekst do podnoszenia indeksów po trzydniowym spadku. Nic z tego sensownego nie wyszło. Owszem, NASDAQ wzrósł, ale szeroki rynek (S&P 500) zakończył dzień neutralnie. Byki potrzebują pilnie sukcesu, bo jeszcze 1-2 dnia takiej słabości i niedźwiedzie zaatakują na poważnie.

GPW, jak można było z góry zakładać, słabe dane makro zlekceważyła. A nie powinna była lekceważyć, bo takie dane nic dobrego gospodarce nie rokują. WIG20 rósł bardzo umiarkowanie do czasu, kiedy JP Morgan Chase opublikował wyniki kwartału. Wtedy na rynku pojawiła się mini-euforia. Nastroje zaczęły jednak dość szybko „siadać”, bo zauważono, że cena akcji JP Morgan nie bardzo chce rosnąć. Dobre dane o sprzedaży w USA podtrzymały potem niezłe nastroje.

Dziwaczne było to, że mocno rosła cena akcji KGHM, mimo że cena miedzi wciąż spadała. Najszybciej drożały jednak akcje Pekao (odrabiały poprzednie spadki). Początek sesji w USA pomógł naszym bykom, ale potem GPW była wyraźnie w przeciwfazie. W USA indeksy osuwały się, a nasze rosły. Kropkę nad i postawił znowu fixing, dzięki czemu indeks WIG20 wzrósł o 1,14 proc. na całkiem sporym obrocie. Jak widać nasz rynek ciągle ma nadzieję na dalszy wzrost.

Reklama