Piątkową sesję indeksy na Wall Street kończyły spadkami o 0,71-0,77 proc. Byki nie były w stanie dojść do głosu ani na chwilę. Podaż nie była zbyt agresywna, ale przez cały czas przeważała. Jak na brak nowych negatywnych bodźców w postaci danych makroekonomicznych, skalę spadku można ocenić jako całkiem pokaźną. S&P500 co prawda zdołał obronić się przed zejściem poniżej 1330 punktów, ale korekta zdaje się wchodzić w kolejną fazę. To, jak daleko zawędruje, zależeć będzie od informacji gospodarczych. W poniedziałek się ich nie doczekamy, a we wtorek poznamy jedynie liczbę sprzedaży nowych domów. Większy ruch zacznie się od środy. Jeśli dane będą niekorzystne, możemy zobaczyć indeks w okolicy 1300 punktów, czyli na poziomie z 18 kwietnia. Dystans do niego nie jest zbyt odległy i niedźwiedzie bez większego problemu mogą do niego się zbliżyć. Powiększenie skali spadku może być już trudniejsze. Ale nie tylko dane zza oceanu mogą decydować o koniunkturze na giełdach.

Koniec tygodnia nie był pomyślny z punktu widzenia europejskich krajów objętych kryzysem. Fitch obniżył rating Grecji. Misja Międzynarodowego Funduszu Walutowego mająca ocenić postęp programu reform w tym kraju zawiesiła pracę, oczekując przedstawienia kolejnych działań zmierzających do oszczędności budżetowych. Wypłata kolejnej transzy międzynarodowej pomocy finansowej dla Grecji wisi więc na włosku. I jeśli sprawa szybko nie zostanie rozstrzygnięta, problem restrukturyzacji powróci z nową siłą. W sobotę Standard & Poor's obniżyła perspektywę ratingu Włoch w związku z pogarszającymi się perspektywami gospodarczymi tego kraju oraz spadkiem politycznego poparcia dla koniecznych reform.

Siła naszego rynku, demonstrowana w ubiegłym tygodniu nie budzi zaufania. Można podejrzewać, że podaż wykorzystuje zwyżki do pozbywania się akcji po korzystnych kursach. Wskazuje na to wtorkowa wyprzedaż po sporym wzroście w poniedziałek oraz trzy duże górne cienie widoczne na wykresie świecowym w trakcie kolejnych sesji. Także i u nas dane makroekonomiczne nie są ostatnio zbyt budujące, a spadek S&P500 choćby i 30 punktów w Warszawie mógłby skutkować zniżką WIG20 do 2750 punktów.

Dziś na nastroje inwestorów wpływać będą spore spadki na parkietach azjatyckich. Na godzinę przed końcem handlu Shanghai B-Share tracił 2,8 proc., a Shanghai Composite 2,2 proc., indeks w Hong Kongu szedł w dół o 1,8 proc., Nikkei o 1,6 proc. To efekt informacji o spadku wskaźnika aktywności chińskiego przemysłu do 51,1 punktu, czyli do poziomu najniższego od dziesięciu miesięcy. Reakcja giełd była nerwowa. A dziś czeka nas jeszcze publikacja analogicznych wskaźników dla przemysłu i usług w strefie euro. Kontrakty na amerykańskie indeksy rano zniżkowały po 0,5-0,6 proc., nie wróżąc bykom dobrego początku sesji.

Reklama