Zróżnicowanie reakcji europejskich i amerykańskich graczy na złe dane dotyczące gospodarki Stanów Zjednoczonych można wyjaśnić tylko w jeden sposób. Ci ostatni liczą na Fed, ci pierwsi sądzą, że to droga donikąd.

Rozczarowujące dane o sięgającym 1,8 proc. tempie wzrostu amerykańskiej gospodarki w pierwszym kwartale oraz znów znacznie przekraczającej 400 tys. liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych nie zmartwiły nadmiernie inwestorów na nowojorskiej giełdzie. Jeśli ktokolwiek ma wątpliwości w kwestii rozczarowania danymi, to można wspomnieć, że trzeba je tak traktować mając na względzie trwające od ponad dwóch lat wysiłki zmierzające do tego, by tę gospodarkę poderwać do szybszego wzrostu. Wysiłki długotrwałe i kosztowne. Jeśli skutkiem dodrukowania ponad 2 bln dolarów jest wzrost PKB oscylujący od kilku kwartałów w okolicach 2 proc., to ocena efektywności pompowanych przez Fed pieniędzy nie wygląda najlepiej. W drugiej kwestii, czyli optymistycznej reakcji giełdowych indeksów na pesymistyczne dane, podobnie oczywistych wniosków nie sposób wyciągać. Można jednak podejrzewać, że inwestorzy sytuację zinterpretowali w ten sposób, że skoro gospodarka ledwie zipie, to Fed nadal będzie musiał jakoś ją stymulować. O ile jeszcze do niedawna wizja trzeciej rundy ilościowego luzowania zdawała się mało prawdopodobna, to obecnie szanse na taki krok rosną. A rynkom finansowym w to graj. Nawet jeśli to tylko gra na czas. W każdym razie coraz mniej prawdopodobna staje się perspektywa jakiejkolwiek formy zacieśniania polityki pieniężnej.

W każdym razie indeksy na Wall Street w czwartek wzrosły i na dziś to właśnie się liczy. Przynajmniej na dziś rano, bowiem później inwestorzy dostaną do przemyślenia dane o dochodach i wydatkach Amerykanów, chęci kupowania domów oraz nastrojach konsumentów. Choć oczekiwania w każdym z tych przypadków nie są wygórowane, giełdowe indeksy na rozczarowanie mogą zareagować spadkami.

Na parkietach azjatyckich dziś rano przeważały wzrosty, ale niezbyt wielkie, a nastroje się pogarszały. Na godzinę przed końcem handlu 1 proc. zyskiwały jedynie Hong Kong i Filipiny. Po lepszych niż się spodziewano danych o sprzedaży detalicznej, która spadła w Japonii w kwietniu o 4,6 proc., Nikkei najpierw nieznacznie rósł, później tracił 0,4 proc.. W Szanghaju wskaźniki zniżkowały po około 0,6 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy rosły po 0,1 proc. Na rynkach surowcowych minimalnie drożały ropa naftowa i miedź w reakcji na słabnący kurs dolara. Pierwsza część sesji, do czasu publikacji informacji zza oceanu powinna przebiegać w spokojnej atmosferze.