W czwartek na nowojorskiej giełdzie indeksy kontynuowały ruch w górę. Trwa on już czwartą sesję z rzędu. Łącznie przyniósł zwyżkę S&P500 o 51 punktów, czyli o 4,1 proc. Poprzednie dwa, także czterosesyjne zrywy byków z końca maja i połowy czerwca były znacznie słabsze. Wskaźnik w ramach każdego z nich zyskał po 30 punktów, czyli nieco ponad 2 proc. Można się zastanawiać nad tym, czy ten, najbardziej dynamiczny, jest tylko epizodem podobnych do poprzednich, czy też mamy do czynienia z zakończeniem trwającej już przecież niemal równe dwa miesiące fali spadkowej. Fundamentalnych powodów do kontynuacji hossy nie ma zbyt wiele. Osłabienie w amerykańskiej gospodarce jest faktem i choć przeważają opinie, że jest ono tylko chwilowe, to pojawiają się też głosy, że może potrwać dłużej. Skupowanie obligacji przez Fed w ramach drugiej tury ilościowego luzowania polityki pieniężnej właśnie się skończyło. Grecja na razie przestała straszyć, ale trudno przypuszczać, że to właśnie radość z tego powodu była przyczyną ostatnich zwyżek.

W każdym razie indeksy na Wall Street rosną i trzeba patrzeć, co z tego wyniknie. Wczoraj Dow Jones wzrósł o 1,25 proc., Nasdaq o 1,2 proc., a S&P500 o 1 proc. Niedźwiedzie nie miały nic do powiedzenie i to mimo sprzyjających im danych dotyczących wniosków o zasiłek dla bezrobotnych.

Dziś czeka nas kolejna seria ważnych danych. Poznamy indeks zaufania konsumentów, wskaźnik aktywności amerykańskiego przemysłu i dynamikę wydatków na inwestycje budowlane. Poznamy także wskaźniki aktywności gospodarczej w strefie euro. W Japonii spadło bezrobocie, jednak znacznie pogorszyły się wskaźniki nastrojów przedsiębiorców. W Chinach wskaźnik PMI zbliżył się do 50 punktów, czyli bariery rozdzielającej fazę spadku i wzrostu gospodarczego. Mimo złych informacji, indeksy w Azji zwyżkowały. Nikkei na godzinę przed końcem notowań rósł o 0,5 proc., Shanghai B-Share zyskiwał 0,7 proc., a Shanghai Composite 0,2 proc.

Kontrakty na amerykańskie indeksy nie dają żadnych wskazówek, trzymając się dziś rano w pobliżu czwartkowego zamknięcia. Trudno też o wskazówki dotyczące zachowania naszego rynku. Z niewiadomych powodów nie reaguje on na wyraźną poprawę nastrojów na głównych giełdach światowych. Nie wiadomo jak zareaguje na ich ewentualne pogorszenie. Indeks największych spółek znów walczy o utrzymanie się powyżej bariery 2800 punktów. Dopiero wyraźniejsze jej pokonanie przez którąkolwiek ze stron pomoże w ocenie sytuacji.

Reklama