Zaskakujący wzrost wskaźnika aktywności amerykańskiego przemysłu przełomu w gospodarce nie zapowiada. Ale może stanowić wystarczający impuls dla byków.

Po serii fatalnych danych z amerykańskiej gospodarki, jakimi rynki karmione były od kilku tygodni, piątkowy odczyt wskaźnika aktywności przemysłu stanowił miłą odmianę. Trudno przypuszczać, by był to sygnał powrotu na ścieżkę szybkiego wzrostu. Rynek pracy i nieruchomości wciąż są w głębokiej zapaści, konsumenci nie szturmują sklepów, Fed i Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżają prognozy. Przełomu więc nie ma, ale impuls dla byków jak najbardziej. I w piątek byki na Wall Street ten impuls wykorzystały w sposób optymalny. Widać też było pewne zaskoczenie, bowiem przed publikacją wskaźnika ISM indeksy marudziły w okolicy czwartkowego zamknięcia. Po jej pojawieniu się skoczyły w górę i do końca dnia kontynuowały tendencję zwyżkową. Dow Jones i S&P500 zyskały po 1,4 proc., zaś Nasdaq wzrósł o 1,5 proc. Mieliśmy więc mocną ale nie euforyczną reakcję na pozytywną informację. Stąd wniosek o optymalnym wykorzystaniu sytuacji przez byki. Wzrostowa seria uległa przedłużeniu i liczy już pięć sesji z rzędu. S&P500 zyskał w tym czasie ponad 70 punktów, czyli 5,6 proc. i dotarł w okolice 1340 punktów. To zaledwie 23 punkty mniej niż wynosi poziom, z którego na początku maja startowała spadkowa korekta. Robi się ciekawie. Wkrótce będziemy mogli przekonać się o sile rynku i popatrzeć na nowe wskazówki co do jego perspektyw.

O ile w samej Ameryce reakcja na dobre dane nie była euforyczna, to takim mianem można określić to, co działo się dziś w Azji. Na godzinę przed końcem handlu Shanghai B-Share zyskiwał prawie 2,5 proc., a Shanghai Composite rósł o 1,7 proc. W Hong Kongu wskaźnik także szedł w górę o 1,7 proc. Nikkei zwyżkował o skromne 0,8 proc., ale w Tajlandii zwyżka przekraczała 4 proc.

Kontrakty na amerykańskie indeksy ani same indeksy nic nam dziś nie powiedzą, bo Amerykanie świętują Dzień Niepodległości. Europa będzie więc mogła spokojnie świętować piątkowe dane o amerykańskiej gospodarce. W piątek bowiem zbytnio się nimi nie nacieszyła. Uruchomienie w wyniku sobotniej telekonferencji unijnych ministrów finansów kolejnej transzy pomocy finansowej dla Grecji było już tylko czystą formalnością i wrażenia na inwestorach raczej nie zrobi. Ale powodów do wzrostów na dzisiejszej sesji i tak nie brakuje. Zobaczymy, jak tę sytuację wykorzystają byki w Europie. Te warszawskie mają do nadrobienia najwięcej. Gdyby chciały pójść w ślady amerykańskich kolegów, czekałby nas rajd w okolice 2900 punktów. Zadanie trudne, ale nie niemożliwe.