W poniedziałek giełdy znalazły się pod presją doniesień o kłopotach Włoch, które bez przyjęcia restrykcyjnego budżetu może czekać powtórka scenariusza greckiego.

Indeksy na warszawskiej giełdzie zaczęły poniedziałkową sesję od spadku o 0,3-0,4 proc. Nikłą szansę na choćby częściowe odrobienie piątkowych strat zniweczyły informacje o tarciach we włoskim rządzie, dotyczących przyjęcia programu oszczędności budżetowych. O powadze sytuacji utwierdziło inwestorów zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia szefów głównych unijnych instytucji, z udziałem prezesa Europejskiego Banku Centralnego, przewodniczącego Eurogrupy, Komisji Europejskiej oraz komisarzy do spraw gospodarczych i walutowych.

Wskaźnik naszych blue chipów i tak radził sobie całkiem nieźle w porównaniu z tym, co działo się na większości parkietów naszego kontynentu. Jeszcze przed upływem pierwszej godziny handlu byki podjęły próbę zwyżki. Zakończyła się ona tuż pod poziomem 2790 punktów. Jednak do południa skala spadku nie przekraczała 0,6 proc. Mniejsze straty notowały jedynie indeksy w Sofii i Stambule. O wyjściu nad kreskę można było jednak tylko pomarzyć. Spośród największych spółek przed południem najmocniejszej przecenie ulegały walory banków. Akcje Handlowego zniżkowały o 2 proc., a papiery Pekao i BRE po 1,5 proc. Po ponad 1 proc. w dół szły walory PGE, PGNiG, PBG i Bogdanki. Po dwóch dniach silnych zwyżek, papiery TVN zaczęły dzień od spadku o 1,8 proc., szybko wyszły na plus i chwilami rosły o 2 proc., jednak widać było, że potencjał zwyżki wyczerpuje się. Ponad 1,5 proc. zyskiwały także mocno ostatnio przecenione akcje Telekomunikacji Polskiej.

Nastroje na głównych giełdach europejskich były złe już od rana. Na otwarciu indeksy w Paryżu i Frankfurcie traciły po 0,7 proc., a londyński FTSE zniżkował o 0,4 proc. CAC40 szybko podwoił skalę spadku. DAX szedł w dół o około 1 proc., a FTSE starał się dotrzymać mu kroku. Oprócz obaw związanych z sytuacją we Włoszech, sprzymierzeńcem niedźwiedzi były spadające o 1 proc. kontrakty na amerykańskie indeksy. Najgorzej radził sobie wskaźnik w Atenach, tracący ponad 2 proc. i w Madrycie, zniżkujący o prawie 2 proc. W Mediolanie przed południem indeks spadał o 1,3 proc., jednak później tracił już ponad 3 proc. W ślad za nim podążyły Ateny i Madryt. Podaż przyciskała też coraz mocniej na głównych parkietach, gdzie po południu indeksy traciły po ponad 2 proc. Tej presji nie wytrzymał nasz rynek i indeksy w Warszawie szły w tym czasie dół po 1,2 proc.

Sesja w Nowym Jorku zaczęła się od spadku wskaźników po około 1 proc., z tendencją do powiększania jego skali. Gdy S&P500 po niecałych dwóch godzinach tracił już 1,8 proc., w Europie zapachniało paniką. Ostatecznie indeks naszych największych spółek zakończył dzień zniżką o 1,8 proc., WIG spadł o 1,6 proc., mWIG40 o 1,28 proc., a sWIG80 1,19 proc. Obroty wyniosły 710 mln zł.

Reklama