Po otwarciu francuski indeks CAC 40 wzrósł o 1,00 proc. i wyniósł 3.185,89 pkt. Niemiecki indeks DAX poprawił wyniki o 0,93 proc. i wyniósł 5.722,56 pkt. Brytyjski indeks FTSE 100 wywindował aż o 2,11 proc. i wyniósł 5.238,14 pkt.

Mniej powodów do radości mieli dzisiaj polscy inwestorzy. WIG 20 na otwarciu sesji podniósł się tylko o 0,59 proc. i wyniósł 2366,29 pkt. WIG wyniósł 40980,67, czyli wzrósł o 0,65 proc.

Analitycy mówią zgodnie, że do wzrostów na Wall Street przyczyniło się piątkowe wystąpienie szefa Fed i łagodniejsze niż się spodziewano skutki huraganu Irene w USA. Jak twierdzi Piotr Kuczyński, analityk Xelion, za tym trendem poszły też giełdy w Europie.

Reklama

Z kolei Roman Przasnyski z Open Finance zauważył, że w poniedziałek równie dużo było powodów do wzrostów, jak i do spadków. „Te pierwsze zdecydowanie przeważyły. Ich oddziaływanie trudno jednak uznać za długofalowe i przełomowe dla rynków”.

„Lepsze dane z USA, ulga po przejściu huraganu, relatywnie optymistyczny Bernanke – to wszystko bardziej preteksty niż faktyczne powody wzrostowego odreagowania na rynkach akcji i ogólnej poprawy nastrojów na rynku walutowym. Zdecydowanie za mało, aby mówić o trwałym zwrocie. Aby tak było, byki musiałyby utrzymać natarcie przynajmniej do końca tygodnia, a po drodze mają kilka poważnych przeszkód”, powiedział Przemysław Kwiecień, analityk X-Trade Brokers.

Analitycy czekają na wyniki na GPW pod koniec dnia. Mogą one być zaskakujące. „Dziś poznamy dane o PKB za II kwartał w Polsce (o 10:00), choć wiadomo już, że to dane za III kwartał będą bardziej interesujące. Niemniej już czerwiec przyniósł wyraźne osłabienie w gospodarce i jakiś wpływ może być zauważalny w danych o PKB”, powiedział Emil Szweda z Noble Securities.