Otto von Bismarck, który ponad 120 lat temu wprowadzał w Prusach pierwszy system ubezpieczeń społecznych, nie spodziewał się zapewne, że stanie się twórcą emerytalnej góry ukrytych zobowiązań. A jest ona, obok ujawnionych, galopujących długów krajów rozwiniętych, jednym z najpoważniejszych wyzwań, przed jakimi staje nasza część świata, w tym Polska.
To skutek tego, że obywatele Starego Kontynentu uwierzyli, że można bez końca żyć na koszt przyszłych pokoleń. W efekcie ich zobowiązania, zwłaszcza wynikające z systemów emerytalnych, wielokrotnie przekraczają całe ich bogactwo. Podobnie w Polsce. ZUS jest nam winny ponad 2 bln zł. To ponad 145 proc. naszego PKB. A dopiero łączna wielkość jawnego długu i zobowiązań ZUS, które nie były dotychczas uwzględniane w statystykach, pokazuje faktyczną skalę zadłużenia państwa. Ten dług obciąża obecnie pracujących i przyszłe pokolenia, a będzie spłacony ze składek emerytalnych i podatków.
Coraz głośniej mówi się więc o konieczności prowadzenia nowej księgowości w UE. Ma ona prezentować nie tylko długi z tytułu np. wyemitowanych obligacji, ale także te, które zaciągamy ma koszt przyszłych pokoleń. Eksperci postulują, aby wszystkie kraje UE przedstawiły ukryte zobowiązania emerytalne. Polska, która jako jeden z nielicznych krajów je księguje, powinna zabiegać o to w Brukseli. Mógł to być wręcz priorytet naszej prezydencji. W naszym interesie leży poznanie rzeczywistego stanu finansów krajów UE, zanim ewentualnie podejmiemy decyzję o wstąpieniu do eurostrefy. Lepiej nie żegnać się ze złotym na rzecz pieniądza, który firmują bankruci.