Nie brakuje dziś powodów do panicznych zachowań na rynkach finansowych. Jednak wiele reakcji inwestorów jest mocno na wyrost.

Decyzja Amerykańskiej Rezerwy Federalnej o zamianie obligacji krótkoterminowych na obligacje o dłuższym terminie zapadalności, określona mianem „twist”, zakręciła mocno inwestorom w głowach. Był to kolejny pomysł na pobudzenie gospodarki amerykańskiej. I choć Fed chciał dobrze, to wyszło jak zawsze. Inwestorzy nie uwierzyli w szczytny cel pobudzenia ledwo dyszącej i pozbywali się w pośpiechu akcji w zleceniach „po każdej cenie”. Pikowały więc indeksy giełdowe na całym świecie. Dla sprzedających nie istotne były fundamenty spółek. Czy można więc wierzyć w teorie, że giełda jest miejscem, gdzie następuje obiektywna i racjonalna wycena wszystkich przedsiębiorstw? Zawodzi ekonomia, zawodzą teorie rynku kapitałowego, zawodzą eksperci.

Poleciały też na głowę ceny wielu surowców. Inwestorzy, którzy doszli do wniosku o nieuchronności ogromnego spowolnienia globalnej gospodarki "zbili" cenę miedzi o 15 proc. Ucierpieli na tym także akcjonariusze naszego koncernu miedziowego – KGHM, tracąc 1/5 kapitału tylko w ciągu dwóch dni.

Popytem cieszyły się natomiast obligacje rządowe Stanów Zjednoczonych, rosły więc ich ceny, rentowność spadła do poziomu z lat 30-tych ubiegłego wieku. Jak widać uznano, że inwestycje w te instrumenty będą bezpieczniejsze niż w akcje, miedź, złoto.

Stabilizacji na rynkach przeszkadza też brak jest konsensusu w sprawie Grecji, gdzie wzmaga się opór społeczny przeciwko wprowadzeniu programu oszczędnościowego. Kto zmusi naród nawykły do hojnych świadczeń socjalnych do zaciśnięcia pasa? Chyba nie socjaliści.

Reklama

Jednak Europa ma już dość finansowania egzystencji potencjalnego bankruta. Problemy Grecji a także Włoch przenoszą się na inne kraje. I tak, w Niemczech odnotowano po raz siódmy spadek wskaźnika ZEW odzwierciedlającego nastroje w biznesie. PKB Niemiec wzrośnie o 0,4 proc. w III kwartale oraz 0,2 proc. w IV kwartale br. – przewiduje Komisja Europejska. Obniżyła ona też do poziomu bliskiego zera prognozę wzrostu gospodarczego dla całej strefy euro.

Gorzej od oczekiwań wypadły we wrześniu indeksy PMI opisujące koniunkturę w przemyśle i usługach Niemiec, Francji a także uśrednione dla całej strefy euro. Pogarszająca się w tej sytuacji wycena wspólnej waluty przekłada się na osłabienie złotego, bo chociaż daleko nam do euro, to jeszcze długo będziemy postrzegani za kraj podwyższonego ryzyka. Płacimy teraz za to wyższymi cenami importowymi czy ratami kredytów walutowych. W efekcie pomimo spadków cen ropy naftowej w dalszym ciągu słono płacimy za benzynę a jej ceny będą dalej rosnąć, przewidują eksperci rynku paliw.

Możemy mieć nadzieję pozytywne procesy w naszej gospodarce zostaną zauważone. Przykładem takich są lepsze od oczekiwań wyniki produkcji naszego przemysłu, która była w sierpniu wyższa o 8,1 proc. w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku. Z kolei sprzedaż detaliczna wzrosła o 11,3 proc. Nieznacznie spadła stopa bezrobocia, które w sierpniu wyniosło 11,6 proc. wobec 11,7 proc. w lipcu. Niestety następne miesiące mogą przynieść nam wzrost bezrobocia, bowiem ubędzie prac w rolnictwie.

W przyszłym tygodniu polski rząd zajmie się projektem budżetu na przyszły rok. Zaplanowany deficyt na poziomie 35 mld zł może być trudny do utrzymania. Przyjęte założenia wzrostu PKB na poziomie 4,0 proc. oraz średniorocznej inflacji 2,8 proc. wydają się nadzwyczaj optymistyczne. Obym nie miał racji.