Wrześniowy spadek notowań złota należy do największych i najbardziej gwałtownych w ciągu ostatnich 12 lat. Wiele wskazuje na to, że podobnie jak poprzednie, nie zakończy jednak wieloletniej hossy na tym rynku.

Ponad 5 proc. spadek notowań złota, jaki zanotowano w piątek 23 września mógł robić wrażenie nie tylko na zwolennikach tezy, że metal ten stanowi bezpieczną przystań dla kapitału w niepewnych i burzliwych czasach na rynkach finansowych. Po weekendzie sytuacja ostatecznie nieco się uspokoiła, ale w trakcie sesji pachniało prawdziwym krachem. W najgorszym momencie uncję kruszcu można było kupić już za 1533 dolarów, o 111 dolarów taniej niż w piątek wieczorem. Oznaczało to spadek o 6,75 proc., większy od pamiętnego załamania z października 2008 r.

>>> Czytaj też: Złota bańka pękła. Inwestorzy w popłochu szukają gotówki

Jeszcze większe wrażenie robi skala całej spadkowej korekty notowań złota, liczonej od ostatniego rekordu wszech czasów z 6 września. Wówczas w ciągu dnia cena kruszcu wyniosła 1921 dolarów za uncję. Dwadzieścia dni później sięgnęła 1533 dolarów. Spadek o 388 dolarów, czyli o 20 proc. w ciągu tak krótkiego czasu, zasługuje na miano najbardziej gwałtownej korekty na przestrzeni ostatnich 12 lat.

>>> polecamy: Szaleństwo na rynku złota – w skarbcach brakuje miejsca na sztabki

Reklama

Rekordowa dynamika zniżki nie szła jednak w parze z jej skalą, a historia poprzednich spadków dostarcza interesującego materiału do przemyśleń. Można wyciągnąć z niej kilka praktycznych wniosków. Po pierwsze, po każdej spektakularnej zwyżce notowań, zakończonej zwykle pokonaniem kolejnego historycznego rekordu i „okrągłego” poziomu ceny kruszcu, zazwyczaj następuje mniejsza lub większa korekta spadkowa. Na ogół jej skala wynosi kilka procent (najczęściej od około 3 do 8 proc.). Planując inwestycje warto o tym pamiętać i nie kierować się emocjami towarzyszącymi przekraczaniu kolejnych psychologicznych barier. Zwykle kilka dni po ich osiągnięciu można dokonać nieco tańszych zakupów.

Po drugie, nie negując opinii o złocie jako o bezpiecznym schronieniu kapitału, warto pamiętać, że w czasie największych zawirowań na rynkach finansowych złoto także mocno traci na wartości. Warto więc taki czas przeczekać i dokonać inwestycji wówczas, gdy emocje na rynkach opadną. Za potwierdzeniem zasadności takiego postępowania przemawiają nie tylko doświadczenia ostatnich tygodni. W szczycie paniki i bessy z 2008 r. złoto od marca do października straciło na wartości 34 proc. Wówczas najbardziej bezpieczną przystanią dla kapitału okazała się gotówka, a jedynymi aktywami zwyżkującymi były dolar i amerykańskie papiery skarbowe. Podobnie było też w czasie załamania po pęknięciu bańki internetowej, gdy w latach 1999-2001 notowania złota spadły o ponad 25 proc. oraz w trakcie głębokiej korekty na giełdach w 2006 r. w czasie chwilowego spowolnienia tempa wzrostu globalnej gospodarki. Wynika z tego, że notowania złota nie są aż tak bardzo, jak się powszechnie uważa, odporne ani na pogorszenie sytuacji gospodarczej, ani na gwałtowne zawirowania na rynkach finansowych. W każdym razie cierpią one równie mocno jak inne aktywa w fazie największego niepokoju. Złoto ujawnia swoje walory najczęściej tuż po ustąpieniu paniki na rynkach, w czasie gdy inne aktywa nie cieszą się względami inwestorów.

Charakterystyczne jest również to, że w ciągu minionych 12 lat żadna z czterech głębokich korekt cen złota nie powstrzymała wieloletniej hossy na tym rynku. Prawdopodobnie będzie tak i tym razem. Trudno uwierzyć niedawno opublikowanym prognozom Marka Fabera, znanego guru rynków finansowych, który przewiduje, że jeśli nie dojdzie do zatrzymania spadku notowań złota w okolicach 1500 dolarów za uncję, mogą one osiągnąć poziom 1100-1200 dolarów. Realizacja takiego scenariusza oznaczałaby spadek notowań kruszcu od szczytu z początku września o około 40 proc., największy do kilkudziesięciu lat. Zdecydowana większość czynników przemawiających za wzrostem cen złota pozostaje nadal aktualna. Mowa tu w szczególności zarówno o nie słabnącym zagrożeniu inflacją, jak i niekończących się niepokojach na rynkach finansowych oraz obawach o stan globalnej gospodarki i finansów nie tylko takich krajów jak Grecja, Portugalia, Hiszpania i Włochy, ale całej strefy euro i zadłużonych ponad miarę Stanów Zjednoczonych.

Mit złota jako lokaty pozbawionej ryzyka poddany został ciężkiej próbie. Takie doświadczenie może być jednak dla inwestorów bardzo korzystne.

ikona lupy />
Roman Przasnyski, analityk Open Finance / Inne
ikona lupy />
Od 2001 r. cena złoto rosła średniorocznie o 15 proc.- mierząc wartość w dolarach. Szlachetny kruszec przyciągał głównie inwestorów, którzy obawiają się wysokiej inflacji, trwałej deflacji czy kryzysu gospodarczego. / Bloomberg