W ciągu ostatniej fali spadków, w trakcie której WIG20 stracił ponad 25 proc., wskaźnik szerokiego rynku jedynie nieznacznie mu ustępował, mWIG40 spadł o 26,5 proc., a indeks najmniejszych firm poszedł w dół o niemal 30 proc., spadków udało się uniknąć akcjom zaledwie kilkunastu firm.

>>> Czytaj też: Ekonomiści: oto najważniejsze wyzwania dla nowego rządu

Poza dwoma wyjątkami, ci liderzy wzrostów na parkiecie, nad którym zawisło widmo bessy, to niedawni najwięksi spadkowicze. W ich notowaniach mamy więc do czynienia z połączeniem biblijnej zasady, głoszącej, że ostatni będą pierwszymi, z giełdową regułą, mówiącą, że to, co najmocniej spadło, najbardziej odbije w górę. Żadna z nich nie sprawdza się w 100 procentach, ale taki już urok zasad. Nasze giełdowe wyjątki są na tyle specyficzne, że wiara w zasady nie powinna w związku z nimi ucierpieć.

>>> Polecamy: Ekspert: Kryzys w Grecji to sytuacja bez precedensu

Reklama

Elstar Oil jest liderem wzrostów z powodu zainteresowania przejęciem tej spółki ze strony amerykańskiego Archer Daniels Midland i holenderską Koninklijke Bunge. Ich rywalizacja wywindowała kurs Elstaru o ponad 100 proc. od dołka z 10 sierpnia, co pozwoliło im przetrwać całą falę spadkową na rynku z 36 proc. zwyżką. Drugi wyjątek stanowi Telekomunikacja Polska, której defensywny charakter, wynikający z branżowej specyfiki sprawił, że posiadacze jej akcji uniknęli strat, choć o wielkich zyskach nie mogło być mowy. Ale i walory tej spółki przeżyły wcześniej chwile słabości, gdy straciły prawie 14 proc. w pierwszej połowie sierpnia.

Bardzo dobre zachowanie się kursów akcji pozostałych spółek jawi się w zupełnie innym kontekście, gdy spojrzymy na nie z nieco dłuższej perspektywy.

Widać wyraźnie, że liderzy wzrostów z ostatnich dni i tygodni do niedawna przodowali wśród spadkowiczów. I mimo bardzo dynamicznych zwyżek poprzednie straty nie zostały odrobione. Cieszyć się więc z nich mogą jedynie ci inwestorzy, którzy zaryzykowali kupno ich akcji w trakcie tendencji spadkowej. Ci, którzy są ich posiadaczami nieco dłużej, wciąż nie mają powodów do zadowolenia. Przy okazji warto też zwrócić uwagę na brak symetrii sytuacji gdy akcje tracą i zyskują na wartości. Aby odrobić spadek notowań sięgający 50 proc., papiery muszą wzrosnąć nie o 50, ale o 100 proc. Nawet posiadacze rosnących o prawie 90 proc. walorów IGroup i Makrum nie odrobili wcześniejszych strat.

Poza powyższym zestawem spółek można było obserwować niemniej interesujące ilustracje tezy o tym, że co mocno spada, silnie też rośnie. A obrazki te dotyczą trzech spółek z grona naszych blue chipów. Akcje GTC w czasie ostatnich kilkunastu dni zyskały 25 proc. Jednak od początku roku znajdowały się w silnym trendzie spadkowym, który uszczuplił ich wartość o 62 proc. Walory PBG wzrosły w ciągu kilku ostatnich dni o 30 proc., po tym jak przez dwanaście miesięcy zaliczyły spadek o 77 proc. W o wiele krótszym czasie skumulowały się dynamiczne zmiany notowań akcji KGHM. Pod koniec lipca rynek wyceniał je na 190 zł, a 4 października już tylko na 117,5 zł, czyli o 38 proc. mniej. W ciągu zaledwie trzech sesji ubiegłego tygodnia zyskały one 16 proc.

Charakterystyczne były we wszystkich trzech tych przypadkach dwa zjawiska. Po pierwsze, odwrócenie się spadkowej tendencji miało gwałtowny charakter. Akcje PBG na sesjach 3 i 4 października zwyżkowały po ponad 5 proc., a 5 października wystrzeliły w górę o prawie 16 proc., a napór chętnych do ich kupna był tak duży, że konieczne stało się równoważenie rynku. Walory KGHM, jednej z najbardziej płynnych spółek warszawskiego parkietu 6 i 7 października szły w górę po 6,5 proc. Papiery GTC 5 października zyskały ponad 9 proc. Po drugie, silne wzrosty zaczęły się bez istotnego powodu natury fundamentalnej. W przypadku PBG w pierwszych dniach października jedno z biur maklerskich wydało nawet rekomendację zachęcającą do sprzedaży akcji spółki. Walory GTC otrzymały dwie pozytywne rekomendacje, ale dynamiczny skok kursu trudno wiązać wyłącznie z tym faktem. W przypadku KGHM istotną rolę w zapoczątkowaniu fali wzrostów miało gwałtowne odreagowanie na rynku miedzi. Ale przecież dwudniowy wzrost notowań surowca nie wymaże poprzedzającego go spadku o prawie 30 proc. i nie dowodzi trwałej zmiany tendencji. Mocnej reakcji kursu akcji trudno się dziwić, ale też trudno ją traktować jako sygnał kupna dla długoterminowych inwestorów.

Niemniej wszystkie przypadki tak dynamicznych zwyżek przy każdej nadarzającej się okazji, a nawet bez okazji, mogą wskazywać na to, że rynek jest coraz bardziej wyprzedany, inwestorzy mają dość spadków i zaczynają polować na okazje. To zaś znak, że wkrótce możemy mieć do czynienia z ruchem nieco poważniejszym, niż tylko krótkotrwałe odreagowanie spadków. Ale to wciąż nie jest znak, że za wzrostami przemawiają względy fundamentalne. Tym bardziej, że prognozy dla globalnej gospodarki na kilkanaście najbliższych miesięcy nie są optymistyczne.

ikona lupy />
GPW - Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie - wnętrze budynku giełdy. / Bloomberg / John Guillemin
ikona lupy />
Roman Przasnyski, analityk Open Finance / Inne
ikona lupy />
Open Finance: Spółki, których akcje zyskały najwięcej w czasie ostatniej fali spadków (zmiana w proc.), Źródło: GPW / Inne