Eksplozja zakupów internetowych trwa. Można na niej zarobić, ale trzeba znaleźć dla siebie niszę, zadbać o logistykę i marketing. Obroty sklepów internetowych sięgają już 1,5 mln zł, ale w Polsce zakupy internetowe nadal nie są tak popularne jak w Europie Zachodniej.
E-handel jest obecnie najszybciej rosnącym kanałem dystrybucji towarów i usług. Według specjalizującej się w planowaniu mediów na potrzeby kampanii reklamowych agencji ZenithOptimedia wartość tego rynku w br. może wzrosnąć o jedną piątą. Spółki marketingu bezpośredniego także prognozują wzrost, choć nieco mniejszy (8 – 11 proc.).
Specjaliści uważają, że w ekspansji tego typu handlu ubiegły rok był przełomowy. Liczba sklepów przekroczyła 10 tys., a obroty – 1,5 mld zł. Z badań przeprowadzonych przez monitorującą rynek firmę IAB Polska wynika, że mimo trudniejszego okresu w gospodarce aż 40 proc. e-sklepów zwiększyło obroty, a niemal jedna trzecia – zyski.
Znacząco wzrosła też liczba osób kupujących online. W ubiegłym roku 74 proc. internautów przynajmniej raz skorzystało z oferty wirtualnych marketów (rok wcześniej 67 proc.). W aukcjach brało natomiast udział 80 proc. (o 2 proc. więcej niż rok wcześniej).
Reklama

Wejść w niszę

Sam pomysł na wirtualny handel nie wystarczy. Trzeba przeanalizować rynek konkretnych artykułów, zbadać, czy są klienci. – Choć luki w systemie nadal istnieją, to czasy, gdy wystarczyło zastanowić się, czego brakuje nam, rodzinie i przyjaciołom, po czym uruchomić taką działalność, należą do przeszłości – mówi Antoni Padak, analityk e-commerce.
Optymalnym rozwiązaniem byłoby zatem znalezienie niszy, która z czasem powiększy swoje rozmiary. – To zadanie niełatwe – mówi Padak. – Ale przy pomocy subtelnego, kreującego potrzeby marketingu, skoncentrowanego najpierw na najbliższej okolicy, a następnie zataczającego coraz szersze kręgi, możliwe do wykonania.
Specjaliści wskazują, że taką wciąż niezagospodarowaną niszą są towary i usługi skierowane do osób starszych. – Oczywiście z uwagi na niskie dochody słabą znajomość nowych technologii nie jest to klient łatwy – mówi Padak. – Ale liczba takich osób, podobnie jak ich umiejętność poruszania się po przestrzeni wirtualnej, będzie tylko rosnąć. E-commerce natomiast na razie nie dostrzega tego zjawiska.

Galeria czy łóżko polowe

Bez inwestycji się jednak nie obejdzie. Najpierw należy wybrać domenę (najlepiej z końcówką .pl), sprawdzić, czy jest wolna, i zarejestrować. Jako że ceny adresów w ostatnim roku spadły, koszty są symboliczne – całość nie powinna przekroczyć 100 – 150 zł rocznie. Jeśli domena jest zajęta, można ją odkupić. Wtedy jednak należy się liczyć z wydatkiem nawet kilkanaście razy większym.
Wbrew pozorom także w wirtualnej przestrzeni trzeba swój sklep zbudować. Służą do tego specjalne komputerowe skrypty. Najlepiej zacząć od dostępnych w internecie programów bezpłatnych (np. ZenCart, Magento czy OsCommerce), a gdy domena zacznie na siebie zarabiać, przenieść się na płatny, droższy, ale wygodniejszy adres.
Można także pomyśleć o dzierżawie gotowego, najlepiej zintegrowanego z funkcjami płatniczymi miejsca. Jak to działa? W zamian za abonament (50 – 75 zł miesięcznie) właściciel platformy przekazuje wirtualny sklep, który wystarczy zapełnić towarami. W niektórych przypadkach składa się on z modułów, które można dowolnie układać, dostosowując do asortymentu.
Najdroższym, kosztującym od kilku do kilkuset tysięcy złotych rozwiązaniem jest kupno szytego na miarę oprogramowania. Pozwoli ono na zaprojektowanie od podstaw wirtualnego miejsca (z pomocą programisty i grafika), wyglądu, architektury, sposobu poruszania się po nim itp. – Różnica jest taka jak między handlem na łóżku polowym i w nowoczesnej galerii – mówi Antoni Padak. – Jednak gdy ktoś chce sprzedawać tanie, chińskie staniki, to efektowny szyld będzie tylko generował niepotrzebne koszty.
Jeżeli skrypt nie jest połączony z kontem hostingowym (serwer, w którym przechowywane będą pliki), należy wynająć je samodzielnie. Podczas wyboru warto zwrócić uwagę na szybkość transferu, pojemność, bazę danych (najlepiej nieograniczoną) oraz funkcjonalność panelu administracyjnego. Cena dla stawiającego pierwsze kroki na rynku sklepu nie powinna przekroczyć 100 – 150 zł miesięcznie.

Towary, obsługa i marketing

Przed rozpoczęciem handlu trzeba zbudować model logistyczny: zadbać o dostępność artykułów, miejsce w magazynach, obsługę klienta i sposób dostawy. Wiele start-upów padło ofiarą swojego sukcesu. Gdy pojawili się klienci, właściciele nie byli w stanie szybko (do trzech dni) dostarczyć im zamówionych towarów.
Zawczasu należy zatem zadbać o podpisanie umów z dostawcami oraz wynegocjowanie korzystnych terminów płatności (w branży budowlanej, ogólnospożywczej, elektroinstalacyjnej kredyty kupieckie mają zwyczajowo trzymiesięczny okres karencji). Trzeba także zwrócić uwagę na miejsce, w którym artykuły będą przechowywane. Nie warto przy tym, jak twierdzą specjaliści, składać zamówienia w hurtowni, dopiero gdy pojawi się klient. – Ustawienie się w roli pośrednika nie buduje marki i nie gwarantuje doprowadzenia transakcji do końca – mówi Padak.
By świat dowiedział się o nowej platformie handlu, konieczna jest promocja. Sposobów jest wiele. Na pewno niezbędne będzie pozycjonowanie strony w wyszukiwarce Google (cena zależy od czasu trwania akcji, miejsca, zestawu słów kluczowych). Siłę rażenia można zwiększyć, wykupując link sponsorowany w usłudze AdWords. Gdy atutem sklepu ma być cena, warto, aby adres znalazł się w popularnych porównywarkach cenowych (np. Nokaut, Skąpiec). Coraz więcej właścicieli e-sklepów do komunikacji z klientem wykorzystuje portale społecznościowe (Facebook, Twitter, NK).
Ale nadal, mimo wielu wad, efektywnym narzędziem marketingu, jak twierdzą specjaliści, jest tradycyjny mailing. – Sposób promocji także musi być dopasowany do asortymentu – podkreśla Padak.
Spróbować sił w świecie wirtualnym jednak warto. Korzyści są bowiem jak najbardziej realne.