Obama zapowiedział to w środę w czasie wizyty w Australii. Kolejnym przystankiem w podróży prezydenta będzie wyspa Bali w Indonezji, gdzie odbędzie się szczyt Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) i Szczyt Azji Wschodniej (EAS).

"Od czasów II wojny światowej USA mają bazy wojskowe i duże kontyngenty wojsk w Korei Południowej, Japonii i na północnym Pacyfiku, ale umowa zawarta z Australią jest zaznaczeniem militarnej obecności Ameryki bliżej południowych granic Morza Południowochińskiego. Morze to - ważny szlak handlowy, którym transportowane są również amerykańskie towary - staje się obiektem agresywnych roszczeń ze strony Chin" - napisał w środę "New York Times" w wydaniu internetowym.

>>> Czytaj też: "Pomyślność światowej gospodarki zależy od Chin i USA"

"Podobnie jak Australia, sąsiedzi Chin w Azji Południowo-Wschodniej także liczą na to, że USA zwiększą tam swoje zaangażowanie militarne, co byłoby przeciwwagą dla Pekinu" - czytamy w artykule.

Reklama

Tymczasem środowy "Washington Post" przestrzegł Obamę, aby zapowiadana przez niego reorientacja polityki USA na Azję nie oznaczała zaniedbania innych ważnych regionów, przede wszystkim Bliskiego Wschodu.

"Prezydent nie powinien ignorować innych wyzwań dla USA za granicą. Skupienie się na Azji nie może oznaczać odsuwania na dalszy plan problemów z Iranem, Afganistanem i Irakiem. Handel USA z Azją może być większy niż z innymi regionami, ale arabska wiosna - z jej potencjałem przekształcenia najbardziej niespokojnych krajów - stwarza dziś dla Obamy największą okazję w jego polityce zagranicznej" - napisał waszyngtoński dziennik w komentarzu redakcyjnym.