Paweł Makowski – założyciel i członek rady nadzorczej Domu Aukcyjnego Abbey House – chce udowodnić, że na sztuce można zarabiać w Polsce niezłe pieniądze. Jego firma jako pierwsza z branży znalazła się na GPW.
Początki w biznesie nie należą do łatwych. Przekonał się o tym Paweł Makowski, założyciel jednej z największych na naszym rynku firm zajmujących się inwestycjami w sztukę – Domu Aukcyjnego Abbey House.
Kariera Makowskiego nie miała na początku ze sztuką wiele wspólnego. Chyba że za sztukę uznać stworzenie firmy z branży spożywczej w kawalerce przy ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie. To tutaj do wynajmowanego wraz z kolegami ze studiów mieszkania Makowski przywoził 25-kilogramowe worki czystego błonnika, kupowane w hurtowni. Błonnik własnoręcznie porcjował i pakował do niewielkich, kilkudziesięciogramowych plastikowych woreczków, które następnie rozwoził po warszawskich sklepach i galeriach handlowych. Za samochód dostawczy służyło kilkuletnie cinquecento, kupione za 3,5 tys. zł w Piotrkowie Trybunalskim.

Modna ekologia

Skąd pomysł, aby sprzedawać Polakom błonnik?
Reklama
– Zacząłem szukać w internecie sposobu na pozbycie się chorób cywilizacyjnych, takich jak cukrzyca, nadciśnienie czy zaparcia. Okazało się, że może być nim właśnie błonnik. A ten nie był dostępny w sklepach w czystej postaci, tylko jako składnik innych produktów, na przykład jogurtów – opowiada dzisiaj Paweł Makowski.
Znalazł dostawcę, u którego zaopatrywali się producenci nabiału. Wysondował rynek, czy na błonnik znaleźliby się chętni. Okazało się, że wśród Polek zapanowała moda na zdrowy styl życia. Coraz więcej osób uprawiało sport, rezygnowało z palenia papierosów i szukało w sklepach półek ze zdrową żywnością. Ta moda dzisiaj jest już doskonale rozumiana i zarabia na niej wiele firm. Ale siedem lat temu, gdy powstawała firma Polski Błonnik, nie wszyscy jeszcze byli przekonani, że nasze społeczeństwo jest już gotowe na jej przyjęcie. Założyciel Polskiego Błonnika w to uwierzył.
Cała inwestycja w firmę zamknęła się w kilku tysiącach złotych. To, że studencki pomysł Makowskiego się przyjął, dowodzi, iż nie trzeba mieć dużo kapitału oraz dużych znajomości, aby w dzisiejszych czasach stworzyć od podstaw duży biznes.
Śmiało można powiedzieć, że Polski Błonnik odniósł sukces. Cztery lata po założeniu firmy Makowski sprzedał ją spółce z grupy Bakallandu za pół miliona złotych.

Obraz zamiast auta

Pozostał w firmie na stanowisku prezesa. I cały czas szukał pomysłu na nowy biznes, aby pieniędzy nie przejeść. Na chwilę pozostał jeszcze w branży produktów ekologicznych, otwierając firmę MyEcoLife, która zajmowała się dystrybucją zdrowej żywności, hipoalergicznej chemii gospodarczej itd. Ale po odsprzedaży jej dla funduszu private equity w 2010 r. zajął się wreszcie prawdziwą sztuką. To właśnie przed rynkiem sztuki widzi ogromne perspektywy.
– Wartość rynku dóbr luksusowych w Polsce to kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie. Na Zachodzie ogromną jego część stanowi właśnie sztuka. W Polsce na razie sprzedaje się jej ledwie za kilkaset milionów złotych rocznie. Chciałbym to zmienić – mówi Makowski.
Dom Aukcyjny Abbey House, bo tak nazywa się przedsięwzięcie Makowskiego, to pierwsza spółka z branży art biznesu, która znalazła się na warszawskiej giełdzie. Wiosną tego roku akcje firmy zadebiutowały na alternatywnym parkiecie GPW – NewConnect.
Pomysł na ten biznes to zarabianie na modzie, podobnie jak w przypadku Polskiego Błonnika. Tym razem tą modą ma być inwestowanie w sztukę. Problem polega na tym, że do Polski jeszcze ona nie zawitała, albo przynajmniej nie zakorzeniła się w umysłach ludzi tak mocno jak kilka lat temu zdrowy tryb życia. Abbey House musi więc najpierw zadbać o to, by moda przyjęła się w kręgach osób, które stać na inwestycje w obrazy.
– Chcemy przekonać ludzi, że zamiast kupować kolejny nowy samochód, którego wartość z roku na rok będzie mniejsza, lepiej kupić obraz. W ten sposób można wyróżnić się wśród znajomych, a jednocześnie na tym zarobić, bo wartość obrazu z roku na rok będzie wzrastać – uważa Makowski.

Fundusz sztuki

Trudno na razie powiedzieć, czy nowy pomysł Makowskiego odniesie sukces. Na pewno jednak parę rzeczy już się udało. Niewątpliwie należy do nich to, że od kilku miesięcy sztukę, obok wina czy ziemi rolnej, wymienia się jako jedną z alternatywnych inwestycji kapitału. W pewnym stopniu jest to efekt kryzysu na rynkach finansowych, który zmusza do poszukiwania innych lokat kapitału niż akcje.
Abbey House, jako jedyny notowany na warszawskiej giełdzie dom aukcyjny, potrafi tę potrzebę zaspokoić. Dzięki temu nie pozwala uschnąć kiełkującej modzie na inwestycje w sztukę, a nawet ją skutecznie podsyca kolejnymi pomysłami. Abbey House stworzył pierwszy w Polsce funduszu inwestycyjny skupiony na sztuce.
Czas pokaże, czy kupowanie obrazów stanie się na tyle modne, by nowa spółka Makowskiego była w stanie na tym zarabiać krocie.

500 tys. zł tyle Paweł Makowski uzyskał ze sprzedaży pierwszej stworzonej przez siebie jeszcze na studiach firmy

144 obrazy sprzedał Abbey House w tym roku

38 proc. o tyle podrożały akcje Abbey House podczas pierwszego dnia notowań na NewConnect

176 mln zł to wartość rynkowa Abbey House