Nieustępliwe władze Iranu spędzają sen z powiek zwłaszcza importerom tego surowca. Niektóre państwa nie tracą czasu i aktywnie przygotowują się na ewentualność ograniczenia lub całkowitego braku podaży irańskiej ropy. Jednak wiele wskazuje na to, że światowa gospodarka poradzi sobie bez surowca z Iranu.

Iran znajduje się w ścisłej czołówce światowych producentów ropy naftowej z dzienną produkcją przekraczającą 4 mln baryłek (ok. 5% całkowitej globalnej produkcji tego surowca). Oznacza to, że Iran jest drugim, po Arabii Saudyjskiej, największym producentem ropy naftowej wśród krajów OPEC.

Według danych Eurostatu, ropa naftowa z Iranu stanowi około 4-5% całkowitego importu tego surowca do Unii Europejskiej. Dużo ważniejszymi dostawcami ropy do UE niż Iran są takie kraje jak Rosja czy Norwegia. Do początku 2011 r., Unia Europejska importowała też znaczące ilości ropy z Libii – kraj ten odpowiadał za około 10% całkowitych dostaw ropy do UE.

Z powyższych liczb można wywnioskować, że zamieszanie wokół Iranu nie będzie miało tak dużego wpływu na europejski rynek ropy jak ubiegłoroczne zdarzenia w Libii. Wydaje się, że Europa wyciągnęła wnioski i jest na ewentualną „powtórkę z rozrywki” lepiej przygotowana. Może o tym świadczyć chociażby większa współpraca z Arabią Saudyjską w zakresie importu surowca do Unii Europejskiej. Pod koniec ubiegłego roku produkcja ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej była rekordowa (wynosiła ponad 30 mln baryłek dziennie), co wiązało się m.in. z koniecznością zapełnienia przez arabską ropę luki po surowcu z Libii. Tymczasem od kilku miesięcy Libia na nowo stopniowo zwiększa produkcję ropy naftowej, co sprawia, że nadwyżki arabskiej ropy mogą być wykorzystane inaczej. Jak poinformowała libijska National Oil Corporation, w styczniu br. eksport ropy z Libii może wynieść średnio 800 tysięcy baryłek dziennie, co stanowi około połowę wielkości sprzed zamieszek.

Reklama

Jeśli jednak Unia Europejska zdecyduje się na nałożenie sankcji na import irańskiej ropy, to na dodatkowe zaopatrzenie m.in. z Arabii Saudyjskiej będą liczyć przede wszystkim kraje południowej Europy (Grecja, Włochy, Hiszpania) – a więc te, które najbardziej ucierpiały także podczas kryzysu libijskiego. Dlatego to właśnie te kraje są zwolennikami jak najdłuższego okresu przejściowego przed wprowadzeniem embarga.

Zresztą, w przypadku nałożenia sankcji na import irańskiej ropy, sytuację po stronie podaży złagodzić mogą działania Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), która zadeklarowała możliwość uwolnienia aż do 14 mln baryłek ropy naftowej dziennie z rządowych rezerw państw importujących ten surowiec (m.in. Stanów Zjednoczonych, Japonii oraz krajów Europy). Jednak to działanie byłoby przejściowe, gdyż rezerwy IEA nie są nieograniczone.

Zamieszanie na Bliskim Wschodzie jest niekorzystne przede wszystkim dla Europejczyków, ponieważ wpływa ono na wzrost notowań ropy Brent oraz utrzymywanie się dużego dyferencjału Brent-WTI.

Wiele informacji dotyczących Iranu zostało już przez rynek zdyskontowane, jednak nie musi to oznaczać, że cena ropy już nie wzrośnie. Napięcia polityczne dotyczą bowiem nie tylko Iranu, lecz także innego równie ważnego dostawcy ropy do Europy – Nigerii, która również odpowiada za około 4-5% importu tego surowca do Unii Europejskiej. Zamieszki w tym afrykańskim kraju zeszły wprawdzie na drugi plan, jednak widmo ograniczenia podaży nigeryjskiej ropy pozostanie istotnym czynnikiem wspierającym popyt.