W rosnącym sprzeciwie społeczeństwa wobec projektu wydłużeniu wieku emerytalnego o wiele więcej jest emocji niż chłodnej analizy twardych faktów. Dla przywódców partyjnych fakty także są nieistotne, liczy się to, że na projekcie Platformy mają szansę zbić nieco politycznego kapitału. Co gorsze, lekcji nie odrobił chyba także rząd. Na razie jego przedstawiciele uzasadniają konieczność wydłużenie pracy jedynie demografią i tym, że systemy emerytalne coraz bardziej się nie bilansują. Brakuje analiz, dlaczego tak się dzieje i czy – wobec tego – nie powinno się tych przyczyn usunąć. Jedna ustawa o podniesieniu wieku emerytalnego tego nie uczyni. Jej wprowadzenie jest wprawdzie konieczne, ale jako element większej całości. Bez pozostałych elementów o żadnej reformie nie ma mowy.

Z badań Centralnego Instytutu Ochrony Pracy, opartych na danych ZUS, wynika, że najdłużej pobierają emerytury kolejarze. Są emerytami przeciętnie 20,3 roku. Wielu z nich uzyskało prawo do tzw. emerytur pomostowych i planowane wydłużenie aktywności zawodowej ich nie dotyczy. Podobnie jak nie dotyczy górników, których średni okres pobierania świadczenia emerytalnego wynosi 18,9 roku. O siedem lat dłużej, docelowo, będą natomiast aktywni pracownicy, którzy obecnie przeciętnie pobierają emerytury 18,2 roku. Rekordowo długo pozostają także emerytami osoby wykonujące prace na podstawie umowy agencyjnej i zleceń – aż 19,3 roku. Z analizy wynika, że najkrócej obciążają ZUS… duchowni, którzy pobierają świadczenia średnio przez 11,5 roku, oraz osoby prowadzące działalność gospodarczą – 15,7 roku. Żeby wyciągać z tej analizy wnioski, trzeba by ją jednak uzupełnić o dane – jak długo pobierają świadczenia mundurowi, z których wielu zaczyna być emerytami tuż po trzydziestce. Okres, w czasie którego obciążają oni budżet, jest przecież rekordowo długi. Emerytury dla nich, na które nigdy nie płacili składek, kosztują nas rocznie około 14 mld zł. Po uchwaleniu ustawy wydłużającej wiek emerytalny wybiórczo, te dysproporcje jeszcze się pogłębią. Konieczne jest też przeanalizowanie, jak długo pobierają swoje świadczenia rolnicy, także ciągle uprawnieni do wcześniejszego uzyskania emerytury z KRUS.

Problem demograficzny dotyczy całego społeczeństwa. Dlaczego jego skutkami rząd chce obarczyć tylko tę część Polaków, którzy objęci są systemem powszechnym? Nie przemawiają za tym żadne racje ekonomiczne, społeczne czy jakiekolwiek inne. Tylko jedna – grupy uprzywilejowane są silne politycznie i swoich przywilejów będą bronić. Co to za rząd, który boi się silnych, a wykazuje wielką determinację tylko wobec słabszych?

Co to za politycy, którzy nie potrafią myśleć o problemach kraju, bo nazbyt pochłaniają ich partyjne biznesplany? SLD złapał wiatr w żagle, próbuje odzyskać wyborców, proponując zamianę wydłużenia wieku jako momentu dającego uprawnienia emerytalne na staż pracy. 35 lat dla kobiet oznacza w wielu przypadkach powrót do wcześniejszych emerytur i Leszek Miller dobrze o tym wie. Wie także, że musimy pracować dłużej, ale jego partia sobie tym rąk nie pobrudzi, niech punkty na tym traci rząd. To jego partia, w czasach jego przywództwa, przyznała też przywileje emerytalne mundurowym i nadal zamierza ich bronić. W interesie Polski?

Reklama

Biznesplan ludowców jest chytry. Możliwość przejścia 3 lata wcześniej na emeryturę w nagrodę za urodzenie każdego dziecka dla kobiet pracujących nie jest żadnym przywilejem. Jest skazaniem ich na głodową emeryturę. Ale PSL nie chodzi o kobiety pracujące, tylko o rolniczki. Ich świadczenia nie zależą od sumy wpłaconych składek, dla nich byłby to więc przywilej prawdziwy. Emeryturę z KRUS, identycznej wysokości jak obecnie, dostawały wcześniej. Niech podatnicy zapłacą.

Janusz Palikot kombinuje jeszcze inaczej. Chce pohandlować z Platformą. Poprze ustawę, jeśli PO zgodzi się na likwidację powiatów. Struktury powiatowe to matecznik ludowców, miejsca pracy ich działaczy. Likwidacja powiatów byłaby więc ciosem w PSL. Palikot kusi Tuska do zmiany koalicjanta.

Niewiele merytorycznie do powiedzenia ma w tej sprawie PiS. Ustami byłego przewodniczącego „Solidarności” uzależnia więc poparcie wydłużenia wieku od likwidacji umów śmieciowych. Jednocześnie związki zawodowe z wielką determinacją walczą o dalsze podnoszenie płacy minimalnej, co skutkuje jeszcze większą chęcią pracodawców do zastępowania umów stałych śmieciowymi.

Nasze partie i ich liderzy w ostatnich latach pokazali, że potrafią systemy emerytalne psuć. Nie są zdolni do ich naprawy. Polskiej polityce brakuje mężów stanu, za dużo w niej politykierów.