Uciekają z pogrążonej w kryzysie Europy i chcą tu realizować swój „chiński sen” – ale po europejsku. Zakładają winiarnie, restauracje albo galerie. Pracują też we francuskich korporacjach, którym zależy na prestiżu związanym z zatrudnianiem Francuzów.

Nie są oni oczywiście najliczniejszą zachodnią mniejszością w Hong Kongu. Czołówkę tej listy niezmiennie zajmują Brytyjczycy oraz Amerykanie – tych drugich jest aż 10 razy więcej niż Francuzów. Jednak Francuzów mieszka tam teraz o 60 proc. więcej niż w roku 2006, podczas gdy liczba Amerykanów czy Brytyjczyków wzrosła w ciągu ostatnich sześciu lat zaledwie o 10 proc., podaje New York Times.

>>> Czytaj też: Chińczycy podbijają świat produktami "Made in Japan"

Przypływ Francuzów da się ponoć w mieście zauważyć. Coraz częściej na ulicy słychać język francuski, a w ciągu kilku ostatnich miesięcy pojawiły się co najmniej dwie nowe francuskie restauracje. Można nawet znaleźć kawiarnię, w której na podwórku można pograć w bule, zauważa dziennik.

Reklama

Wszystko dlatego, że chiński rynek dóbr luksusowych coraz bardziej otwiera się na europejski styl życia. Dla obcokrajowców Hong Kong jest jednak szczególnie atrakcyjny ze względu na niższe stawki podatkowe niż w reszcie kraju, pisze NYT.

Rozkręcanie interesu w tym mieście nie jest jednak wolne od wyzwań. Jednym z największych są wciąż ogromne różnice kulturowe, przez które nie zawsze łatwo jest narzucić Azjatom europejskie gusta czy zwyczaje. Inne trudności to silna konkurencja w niektórych sektorach, gdzie wiele firm walczy o pozycję na rynku, czy chociażby bardzo wysokie koszty wynajmu lokali, relacjonuje NYT.

>>> Polecamy: "The Atlantic": Pięć gospodarek wschodzących, które zmienią świat