Kontrolowany przez państwo Polski Monopol Loteryjny (PML) jest w likwidacji już od pięciu lat. W październiku 2011 r. resort skarbu na walnym spółki stwierdził zakończenie procesu likwidacji. Sąd jednak najpierw odmówił wykreślenia PML z Krajowego Rejestru Sądowego (KRS), a potem oddalił skargę likwidatora firmy na tę decyzję. Tym samym uznał racje Pollotu, spółki należącej do Intralotu, greckiego potentata branży hazardowej.

Sąd podjął taką decyzję, ponieważ zakończyć likwidację spółki i wykreślić ją z rejestru można tylko wtedy, gdy nie ma żadnego majątku. A PML wciąż ma mikroskopijny pakiet akcji firmy bukmacherskiej Totolotek. I nie ma znaczenia, że jest on zajęty przez komornika na rzecz Pollotu, a większościowym udziałowcem Totolotka jest Intralot. Próbą wyjścia z tego szachu jest apelacja likwidatora PML od decyzji sądu rejestrowego - zajmie się nią sąd drugiej instancji.

Grecy nie pozwalają na śmierć najstarszej polskiej firmy hazardowej, ponieważ niemal rok temu udało im się uzyskać prawomocny wyrok, zasądzający od PML ponad 100 mln zł odszkodowania za naruszenie łączącej obie firmy umowy o współpracy. Już wtedy władze Pollotu oficjalnie przyznawały, że wraz z reprezentującą ich kancelarią Sołtysiński Kawecki Szlęzak rozważają "różne opcje wyegzekwowania tych pieniędzy".

W praktyce oznaczało to dwie możliwości. Pierwszą było dogadanie się z resortem skarbu w sprawie reaktywacji i dofinansowania PML. Drugą próba przeniesienia roszczeń z PML na właściciela, czyli skarb państwa. I choć do dziś Grecy nie zdecydowali się na żadną z opcji, to determinacja w blokowaniu wykreślenia PML z KRS świadczy o tym, że wciąż chcą mieć możliwość wyciągnięcia przeciwko MSP bata w postaci wyroku na ponad 100 mln zł.

Reklama