W kopalniach Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) obecnie jest 10 kamer termowizyjnych. Przygotowywany jest przetarg na kolejne - poinformował PAP Wojciech Jaros z Holdingu.

Pożary endogeniczne są specyficzne dla górnictwa. Przeważnie nie towarzyszą im płomienie. Ich objawem jest zadymienie i wzrost stężenia tlenku węgla. Niewykrycie pożaru na czas grozi górnikom śmiercią, gdy znajdą się w atmosferze niezdatnej do oddychania.

Samozapalenie węgla występuje najczęściej w tzw. zrobach, czyli niedostępnych miejscach po eksploatacji węgla. Do pożaru dochodzi, gdy dostanie się tam tlen - na skutek utleniania się w warunkach uniemożliwiających odprowadzanie energii cieplnej wzrasta temperatura węgla, a w konsekwencji powstaje pożar.

Jak przypomina Jaros, pożary endogeniczne są jednym z poważniejszych problemów, z jakimi styka się górnictwo węgla kamiennego. Pierwszym objawem, wykrywanym przez czujniki, jest stężenie tlenku węgla. Gdy przekroczy 26 ppm (czyli cząstek na milion) w obiegowym prądzie powietrza, mówi się o wystąpieniu pożaru.

Reklama

Mimo braku otwartego ognia, pożar endogeniczny wymaga wycofania pracowników z zagrożonego rejonu i rozpoczęcia akcji ratowniczej. Najczęstszą metodą zwalczania podziemnych pożarów jest odizolowanie ich od pozostałej części kopalni tamami przeciwwybuchowymi i odcięcie dopływu tlenu.

W odgrodzony rejon, w zależności od sytuacji, można tłoczyć tzw. gazy inertne, np. azot, który wypierając powietrze przyspiesza wygaśnięcie pożaru. Po otamowaniu pożar zwykle wygasa; może to jednak trwać nawet kilka miesięcy.

Odizolowanie części wyrobisk to zwykle poważne straty dla kopalni, która w otamowanym rejonie nie może prowadzić wydobycia. Wykrycie miejsc, w których węgiel zaczyna się zagrzewać, oznacza możliwość wcześniejszego, zapobiegawczego rozpoczęcia działań, niedopuszczenie do zaistnienia pożaru.

"Nadzwyczaj pomocnym urządzeniem okazują się kamery termowizyjne. Pokazując różnicę temperatur, pozwalają skutecznie namierzać cieplejsze, a więc wypadku kopalni - zagrożone miejsca" - wyjaśnił Jaros.

"Pierwsze takie urządzenia mieliśmy około roku 2002. Te, którymi głównie posługujemy się teraz, pozwalają ustalić temperaturę na określonym poziomie. Kamera pokazuje obiekty, które przekraczają zadaną wielkość. Obraz może zostać zarejestrowany i zrzucony później do komputera" - wyjaśnił Robert Czenczek, kierownik stacji ratownictwa górniczego w katowickiej kopalni Murcki-Staszic.

Jak mówią specjaliści, już nawet 3-4 stopnie Celsjusza różnicy temperatury wymagają zainteresowania się takim miejscem, gdyż potencjalnie może powstać tam pożar endogeniczny. Efektem wczesnego wykrycia zagrożenia jest usuniecie warstwy węgla, wypełnienie ubytku mieszanką wodno-piaskową i piankami, by odciąć ewentualny dopływ powietrza. Potem wierci się otwory, wprowadza sondy i kontroluje, czy w głębi nie dochodzi ponownie do wzrostu temperatury.