Polskie przedsiębiorstwa w styczniu kupiły za granicą o jedną piątą ropy więcej niż rok temu. To spowodowało przyrost wartości importu. Ekonomiści tłumaczą duże zapotrzebowanie na paliwo stosunkowo łagodną zimą.
Jak się okazuje, to nie kupno maszyn przez polskie firmy, a duży import ropy naftowej nieoczekiwanie pogorszył saldo handlowe w pierwszym miesiącu roku. Część analityków podejrzewała wcześniej, że styczniowy wzrost importu mógł być wywołany przez inwestycje naszych firm.
Tak wysokiego wzrostu wartości towarów sprowadzanych z zagranicy w styczniu nikt się nie spodziewał. Według danych NBP import liczony w euro wzrósł aż o 9,4 proc. w skali roku. Prognozy wskazywały na dynamikę rzędu ledwie 1 – 4 proc. rocznie.
– Zwykle import przyspiesza w tym okresie w bardzo specyficznych okolicznościach, głównie wtedy, gdy mamy bardzo wysoki wzrost gospodarczy. Tak było np. na przełomie lat 2007 i 2008, gdy m.in. bardzo dobrze szła sprzedaż aut. Teraz nie było takiej sytuacji – twierdzi Marcin Mazurek, ekonomista BRE Banku. I usprawiedliwia kolegów po fachu: prognozy sporządzano na podstawie dostępnych danych, m.in. produkcji i sprzedaży detalicznej. A te nie wskazywały na tak duży przyrost wartości importu.
Reklama

Napłynęła rzeka ropy

Wynik importu był zaskakująco dobry, bo do Polski w styczniu napłynęła rzeka ropy. Taki wniosek można wysnuć z informacji Grzegorza Dobroczka z departamentu statystyki NBP. W tekście opublikowanym w należącym do banku centralnego portalu obserwatorfinansowy.pl wskazuje on, że wartość importu tego paliwa wzrosła aż o 44,8 proc. W dużej części to efekt wyższych cen ropy, w styczniu 2012 r. była ona o ponad 21 proc. droższa niż rok wcześniej. Ale wzrosła także ilość sprowadzonego towaru. Z podanych wyliczeń wynika, że w styczniu 2011 r. do Polski trafiło o 19,5 proc. ropy więcej niż rok wcześniej. Imponująco wygląda porównanie danych ze stycznia 2012 r. z grudniem 2011 r. W ciągu jednego miesiąca wartość importu ropy zwiększyła się o 31,9 proc.
– Analizując ten przyrost z wykorzystaniem indeksu cen ropy uralskiej, można stwierdzić, że prawie całkowicie jest to przyrost ilości (wzrost o 27 proc. w skali miesiąca), gdyż ceny pozostały na stabilnym poziomie (wzrost o 3,8 proc. z miesiąca na miesiąc) – pisze Grzegorz Dobroczek.
Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ, tak duży wzrost zapotrzebowania na paliwo tłumaczy stosunkowo łagodną zimą. – Zwykle gdy jest dużo śniegu, część kierowców przesiada się do transportu publicznego. A i transport towarowy też jest mniejszy ze względu na utrudnienia drogowe. W tym roku zima nie była zbyt śnieżna, więc ten czynnik nie zadziałał – mówi Winek.

Zwariowane dane

Inni ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy, traktują styczniowy wynik jako jednorazowy incydent. Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, radzi nie przywiązywać do niego większej wagi. – Dane za styczeń mogą być kompletnie zwariowane. Mogło być też tak, że po dobrych wynikach produkcji w ostatnich miesiącach 2011 r. firmy w większym stopniu kupowały towary służące do dalszej produkcji, odbudowując w ten sposób zapasy magazynowe – mówi.
Marcin Mazurek dodaje, że raczej nie należy się spodziewać utrzymania wysokiej dynamiki importu w kolejnych miesiącach. – Gospodarka zwalnia, głównie przez mniejszą dynamikę konsumpcji. To powinno ograniczać import – mówi ekonomista BRE Banku. Jego zdaniem deficyt handlowy będzie spadał do ok. 500 – 600 mln euro miesięcznie. W styczniu wyniósł 830 mln euro. Analityk jest zdania, że deficyt na całym rachunku bieżącym też będzie maleć i wyniesie w tym roku ok. 3,7 proc. PKB. W ubiegłym było to ok. 4,1 proc. PKB.

Jaki deficyt?

Hamujący import ma być w br. głównym powodem zmniejszenia deficytu obrotów bieżących. Większość ekonomistów oczekuje wyraźnego zmniejszenia tego deficytu poniżej 4 proc. PKB. To cecha charakterystyczna dla polskiej gospodarki: w okresie spowolnienia hamują inwestycje i popyt, które są głównymi motorami wzrostu importu. Zagadką pozostaje wpływ kursu złotego na wyniki handlu zagranicznego. Jeśli złoty nadal będzie się umacniał, towary z importu powinny tanieć. Zadziałają dwa czynniki, które mogą ograniczać spadek deficytu handlowego: niższe ceny importu zamortyzują spadek popytu w kraju, za to droższy polski eksport może przegrać konkurencję w warunkach spadającego popytu na zagranicznych rynkach.