Szef PSL Waldemar Pawlak poinformował we wtorek premiera Donalda Tuska, że na chwilę obecną nie jest gotowy do poparcia rządowego projektu reformy emerytalnej - powiedział rzecznik rządu Paweł Graś.

PO i PSL nie porozumiały się we wtorek ws. reformy emerytalnej. W środę zarząd PO ma rozmawiać o budowaniu większości parlamentarnej, która umożliwi przyjęcie projektu reformy. Wicepremier, szef PSL Waldemar Pawlak uważa jednak, że porozumienie cały czas jest możliwe.

"Premier Pawlak poinformował dzisiaj premiera Tuska o tym, że na chwilę obecną nie jest gotowy do poparcia rządowego projektu reformy emerytalnej. W związku z tym na jutro, na godzinę 14 został zwołany zarząd PO, który omówi wszystkie możliwe scenariusze na rzecz budowania większości parlamentarnej, takiej, która umożliwi przyjęcie projektu reformy" - powiedział we wtorek po godz. 17 rzecznik rządu Paweł Graś na spotkaniu z dziennikarzami. Nie odpowiadał na ich pytania; wygłosił tylko krótkie oświadczenie.

Godzinę później Pawlak oświadczył na swoim briefingu po spotkaniu liderów PSL w siedzibie partii: "Cały czas jest możliwe znalezienie porozumienia, które respektuje podstawowe i kluczowe interesy społeczne, tak abyśmy mówiąc o tych reformach, mówili też na serio, szczerze i otwarcie z ludźmi, jaka przyszłość czeka każdego z nas na emeryturze".

Wcześniej tego dnia nie doszło do zapowiadanej wspólnej konferencji premiera Donalda Tuska i wicepremiera Pawlaka. Po godz. 16 Centrum Informacyjne Rządu ogłosiło, że po posiedzeniu rządu nie odbędzie się wspólna konferencja prasowa. Rano Graś przed posiedzeniem rządu deklarował, że efekty poniedziałkowego spotkania koalicyjnego ws. reformy emerytalnej mają przedstawić wspólnie Tusk i Pawlak.

Reklama

>>> Czytaj też: Reforma emerytalna: Oto proponowane zmiany

Rzecznik PSL Krzysztof Kosiński powiedział PAP, że Pawlak nie brał udziału w konferencji z premierem Tuskiem, ponieważ nie ma porozumienia w sprawie zmian w systemie emerytalnym.

Zaznaczył, że PSL czeka na dalsze rozmowy ws. reformy emerytalnej. "Kompromis polega na tym, żeby szukać najlepszych rozwiązań i na tym, że jedna i druga strona w pewnych rzeczach ustępuje. W tym momencie nie ma takiej woli ustępstw, w związku z czym czekamy na dalsze rozmowy" - podkreślił.

Kosiński zaznaczył, że nie została zaakceptowana m.in. propozycja ludowców - jak powiedział - "tak zwana reforma na dwa takty". Chodzi o to, aby do 2020 roku wiek emerytalny kobiet i mężczyzn wzrósł o dwa lata, a potem kolejny rząd zdecydowałby, czy kontynuować wydłużanie go.

Dodał, że akceptacji PO nie znalazł też pomysł Stronnictwa, aby kobiety, które urodzą dzieci, mogły uzyskać dopłaty do emerytur.

Andrzej Halicki (PO) powiedział dziennikarzom w Sejmie, że reforma emerytalna wymaga poważnej analizy, "także liczbowej, związanej z konsekwencjami budżetowymi, skutkami dla przyszłych emerytów, wyliczeniami dotyczącymi kwestii demograficznych". "Ten bardzo ważny projekt zmian dotyczący emerytur musi mieć szerokie wsparcie. Musi być świadomość społeczna co do niezbędności i trafności podejmowanych decyzji" - podkreślił Halicki.

Jak dodał, "rzetelna analiza wymaga czasu i roztropności, a nie atmosfery, kiedy w ciągu pięciu minut podejmuje się decyzję, może zbyt pochopnie". Zaznaczył, że propozycje dotyczące reformy emerytalnej będzie analizował zespół w Ministerstwie Finansów.

Źródła zbliżone do uczestników poniedziałkowego spotkania "na szczycie" PO-PSL poinformowały PAP, że przebieg dyskusji nie zapowiadał załamania rozmów koalicyjnych.

"Rozmawialiśmy o emeryturach częściowych, w tym o propozycji, aby mogły na nią przechodzić osoby w wieku minimum 63 lat - niezależnie od tego, czy mogą znaleźć pracę. Kwota takiej emerytury częściowej pomniejszałaby uzbierany kapitał emerytalny, dlatego nie byłaby kosztem ponoszonym przez państwo. Mieli to w ciągu kilku dni policzyć ministrowie Rostowski i Kosiniak-Kamysz" - poinformowały źródła PAP.

Według tych samych źródeł wicepremier Waldemar Pawlak kilkakrotnie mówił o rozwiązaniu, zgodnie z którym wiek emerytalny zarówno mężczyzn jak i kobiet zostałby podniesiony o dwa lata - kobiet do 62., a mężczyzn do 67. roku życia.

Tę propozycję już wcześniej krytykował premier Donald Tusk, oceniając, że takie podniesienie wieku emerytalnego "nic nie załatwi".

Szef SLD Leszek Miller ponowił tymczasem we wtorek propozycje, by o ewentualnym podwyższeniu wieku emerytalnego zdecydowali Polacy w referendum.

>>> Czytaj też: Tusk: nie będzie dylematu koalicja albo reforma emerytalna

"Jestem przekonany, że o tak ważnej sprawie, jak emerytury dla Polek i Polaków, nie powinni decydować Donald Tusk i Waldemar Pawlak w zaciszu swoich gabinetów, tym bardziej, że o zamiarze zwiększenia ustawowego wieku emerytalnego obydwie partie nie mówiły przed wyborami. Gdyby powiedziały, zapewne wynik tych wyborów byłby inny. Stąd też uważamy, że sprawa emerytur powinna być przedmiotem referendum ogólnopolskiego" - powiedział Miller we wtorek dziennikarzom w Sejmie.

"Po fiasku tych rozmów jeszcze raz zwracamy się z propozycją, aby takie referendum przeprowadzić" - dodał lider SLD.