Brytyjska walka z deficytem budżetowym – choć prowadzona innymi metodami niż w strefie euro – przynosi efekty. Zjednoczone Królestwo uniknie recesji, a w przyszłym roku przyspieszy wzrost gospodarczy i zmniejszy się bezrobocie – ogłosił minister finansów George Osborne, przedstawiając budżet na rok podatkowy 2012 – 2013.
W tym roku brytyjski PKB zwiększy się o 0,8 proc., w przyszłym o 2 proc., w 2014 r. – o 2,7 proc., a w kolejnych dwóch latach po 3 proc. Bezrobocie, które jest najwyższe od 16 lat, w tym roku jeszcze wzrośnie do 8,7 proc., ale później zacznie spadać do 6,3 proc. w latach 2016 – 2017. Zahamowana zostanie inflacja – w 2013 r. wzrost cen ma wynieść 1,9 proc.
Rząd podtrzymuje plan, by do roku 2016– 2017 zejść z deficytem budżetowym poniżej 1 proc. PKB – i zdaniem niezależnego Urzędu ds. Odpowiedzialności Budżetowej (OBR) jest to realne. Ścięcie przekraczającego 10 proc. deficytu stało się priorytetem konserwatywno-liberalnej koalicji, gdy w maju 2010 r. obejmowała władzę. Ale Brytyjczycy robią to w inny sposób niż zadłużone kraje strefy euro. Po pierwsze – starają się odchudzić państwo, nie tylko zmniejszając zatrudnienie w sektorze prywatnym, ale też dokonując swego rodzaju outsourcingu części usług publicznych. W poniedziałek premier David Cameron mówił np. o przejęciu utrzymania dróg przez sektor prywatny. Po drugie – zamiast podnosić podatki w celu łatania deficytu, obniżają je. Wczoraj Osborne zapowiedział m.in. podniesienie od kwietnia przyszłego roku kwoty wolnej od podatku do 9205 funtów rocznie, obniżenie najwyższej stawki podatkowej od osób fizycznych z 50 do 45 proc., a także obniżenie CIT z obecnych 25 proc. do 24 proc. od kwietnia i 22 proc. od kwietnia przyszłego roku. Mniejsze wpływy do budżetu zostaną wprawdzie zrekompensowane wyższą akcyzą na papierosy i wyższymi podatkami od sprzedaży domów droższych niż 2 mln funtów (oraz poprawą ściągalności podatków), ale w ogólnym rozrachunku są to działania stymulujące wzrost gospodarczy.
Reklama
– Ten budżet wspiera pracujące rodziny i pomaga tym, którzy szukają pracy. Bez wątpienia wspiera biznes. A także aspiracje tych, którzy chcą czegoś więcej dla siebie i swoich rodzin – przekonywał Osborne.
Ale laburzystowska opozycja już nazwała projekt budżetem milionerów. Biorąc pod uwagę to, że obniżkę podatków dla najbogatszych trudno sprzedać podczas kryzysu – oraz to, że redukcja deficytu przebiega wolniej, niż pierwotnie planowano, minister finansów podejmuje spore ryzyko. Na razie może czuć się wygrany – prognoza dla strefy euro na ten rok to spadek PKB o 0,3 proc.