"Rząd podjął wielkie wyzwanie, duże ryzyko, jakim jest uruchomienie procesu reformy istotnego, ale delikatnego obszaru naszego życia społecznego, jakim jest system emerytalny. (...)

Namawiam i namawiałem zawsze rząd do tego, by wykonać jak największą pracę - też jestem w niej skłonny uczestniczyć - wyjaśniającą, tłumaczącą, przekonującą Polaków. Tak jak było w Niemczech, gdzie reformę zaakceptowała większość społeczeństwa; że to może być naszą wspólną szansą, że nie ma sensu straszyć się wzajemnie perspektywami związanymi ze zmianami w systemie emerytalnym, tylko trzeba budować szansę na to, by emerytury były w przyszłości lepsze.

(...) Każde środowisko polityczne, każdy polityk musi wybierać, czy chce w sposób najtańszy, najprostszy, ale i najmniej służący Polsce zagospodarowywać tematy trudne i je oprotestowywać, czy chce uczestniczyć w rozwiązywaniu trudnych problemów, myśląc o tym: +może ja zdobędę władzę, to wtedy będzie lżej, bo trudne działania zrobią moi konkurenci+. Strona władzy stoi z kolei w obliczu: +może lepiej szybko i na skróty, bo wtedy będzie krócej bolało+.

Dzisiaj znaczna część środowisk raczej nastawiła się na zagospodarowywanie ludzkich lęków niż na ich rozładowywanie. Ja będę starał się działać na rzecz pracy nad tym, by reforma była jak najlepsza z punktu widzenia szans na poprawę systemu emerytalnego i wysokości emerytur w przyszłości. I na pewno nie będę działał na rzecz podstawiania nogi rządowi i prymitywnego, prostego zagospodarowywania lęków ludzkich w celu budowania własnej pozycji, a część partii tak się zachowuje.

Reklama

Tym większą zasługę ma ta część opozycji, która zdecydowała się partycypować w rozstrzyganiu tej kwestii, targując się co do kształtu reformy, stawiając problemy, ale jednak uczestnicząc w uruchomieniu niezbędnej dla Polski reformy".