"W związku z wydarzeniami politycznymi na Ukrainie oraz sytuacją uwięzionej liderki opozycji Julii Tymoszenko Prawo i Sprawiedliwość opowiada się za bojkotem rozgrywanych na Ukrainie meczy mistrzostw Europy w piłce nożnej oraz za dalszą presją na władze ukraińskie" - czytamy w przekazanym PAP oświadczeniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Według niego polski rząd powinien również zagrozić bojkotem.

"Niestety postawa rządu ukraińskiego każe przypuszczać, że samo zbojkotowanie Euro2012 w tym kraju może nie przynieść rezultatu. Dlatego odpowiednie instytucje europejskie powinny przygotować scenariusz odebrania Ukrainie prawa do organizacji powierzonej jej części mistrzostw Europy i przeniesienia jej do innego kraju. Europa musi dać czytelny sygnał w sprawie drastycznego łamania praw człowieka na Ukrainie. Tylko zdecydowana postawa może skłonić rząd w Kijowie do zmiany polityki" - napisał Kaczyński.

Pomysły PiS bardzo ostro skrytykował w czwartek premier Donald Tusk. "Dzisiejsze wezwanie do bojkotu Ukrainy i Mistrzostw Europy w piłce nożnej, zgłoszone przez prezesa PiS, uważam za fatalne rozpoczęcie ME. To jest gol samobójczy (...). Niech nikt nie próbuje znowu rozwalić tych mistrzostw, a szczególnie zwracam się do wszystkich Polaków, nawet jeśli są czasami zacietrzewieni w swojej niechęci politycznej. Za dużo włożyliśmy w to wszystko wysiłku i pieniędzy. Nie rozwalajmy tego" - podkreślił Tusk.

Negatywnie o wezwaniu PiS do bojkotu ME2012 na Ukrainie wyrażali się też inni politycy. Stanisław Żelichowski (PSL) powiedział, że prezes Kaczyński "kombinuje", jak poszerzyć swój elektorat, bo "nie da się ciągle na jednej grupie obrońców krzyża zbudować ponad 20-procentowego poparcia".

Reklama

"Jeżeli chcemy Ukrainę przyciągnąć na stronę tej części Europy, która wyznaje wartości demokratyczne, to trzeba jej pokazać reguły - trzeba pokazywać kij i marchewkę" - dodał.

Podobnego zdania jest lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro. "Krytycznie oceniamy apel pana prezesa Kaczyńskiego i PiS-u. Nie zgadzamy się, nie podzielamy tego sposobu myślenia. (...) Wierzę w szczere intencje, ale włączanie się do bojkotu jest rzeczą nieprzemyślaną (...). My nie możemy domagać się bojkotu. Bojkot niczego w tej sytuacji nie rozwiązuje, jest drogą, która prowadzi donikąd" - podkreślił.

Poseł SLD Ryszard Kalisz ocenił, że nawoływanie do bojkotu turnieju na Ukrainie "jest po prostu głupie". Zarzucił PiS brak zrozumienia dla interesów Polski na Wschodzie. "Nasz program wschodni musi dotyczyć budowania demokracji na Ukrainie. (...) Jakikolwiek bojkot przyniesie odwrotny rezultat. My naprawdę nie żyjemy na zachodzie Europy, my żyjemy i graniczymy z Ukrainą i musimy z Ukrainą na co dzień współżyć. Nacisk na władze ukraińskie, nacisk na (prezydenta Wiktora) Janukowycza, ale nie bojkot" - powiedział Kalisz.

Andrzej Rozenek (Ruch Palikota) ocenił, że bojkot mistrzostw nie jest dobrym pomysłem. "Nie przyniesie to takich efektów, jakich byśmy oczekiwali. Przyniesie natomiast straty dla polskiej gospodarki, ponieważ Euro będzie się cieszyć mniejszym zainteresowaniem (...). To jest komercyjna impreza sportowa i niezależnie od tego, czy pan prezes Jarosław Kaczyński zasiądzie na trybunie honorowej, ta impreza się odbędzie. Nawet podejrzewam, że kibice będą szczęśliwsi, jak nie będą musieli oglądać Kaczyńskiego i Macierewicza na stadionie" - podsumował ironicznie.

Doradca prezydenta, historyk prof. Tomasz Nałęcz ocenił, że apel PiS jest obliczony na wewnętrzną polską scenę polityczną, żeby "napiąć muskuły, naprężyć się, co się ostatnio stało specjalnością polskiej prawicy".

"Tak naprawdę, gdyby ten apel został wysłuchany, to okaleczona zostałaby Polska, bo tak jak nie da się okaleczyć jednego tylko z bliźniaków, bo drugi też cierpi, tak i odebranie Euro Ukrainie czy bojkotowanie tych uroczystości sportowych, meczy na Ukrainie, to by przecież rykoszetem uderzyło w Polskę" - podkreślił.

Były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, który w 2004 r. mediował między stronami sporu podczas pomarańczowej rewolucji na Ukrainie stwierdził, że pomysły PiS są zupełnie nierealistyczne. "Jak w ciągu miesiąca można przeprowadzić tak wielką operację logistyczną gdzie indziej? (...) To są takie propozycje wynikające z nieświadomości, z czym mamy do czynienia. Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej to są trzecie w kolejności najważniejsze zawody na świecie, po Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej i Igrzyskach Olimpijskich" - powiedział.

"Jestem przeciwnikiem bojkotowania imprez sportowych z wielu względów. Po pierwsze sport jest sportem, a polityka polityką i nie należy tego mieszać, bo to jest zawsze z wielką szkodą dla sportu i niewielkim efektem dla polityki" - dodał.

Paweł Kowal (PJN), który na początku kwietnia spotkał się z przebywającą w więzieniu Julią Tymoszenko powiedział, że Polska jest sąsiadem Ukrainy i w naszym interesie jest pomaganie temu krajowi w przezwyciężaniu kryzysu. "Nie ma żadnego dowodu, że ogłoszenie bojkotu takie wsparcie przyniesie, a w pewnych okolicznościach może być nawet przeciwnie" - powiedział Kowal.

W czwartek Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy poinformowało, że nawoływanie do bojkotu Euro 2012 szkodzi nie tylko wizerunkowi tej imprezy, ale przede wszystkim milionom zwykłych Ukraińców. "Ludzie, którzy starają się uczynić Euro 2012 celem ataków, ani nie sprzyjają reformom ukraińskiego sądownictwa, ani nie pomagają wzmocnieniu instytucji demokratycznych i praworządności na Ukrainie. Wszystkie te kwestie leżą na innej płaszczyźnie niż piłkarskie święto (...) i nie powinny być wykorzystywane dla rozwiązania zadań o charakterze politycznym" - napisano w przesłanym PAP oświadczeniu.

Przedstawicielstwo Unii Europejskiej w Kijowie w przesłanym PAP komunikacie napisało, że w czasie trwania piłkarskich mistrzostw Europy żaden z unijnych komisarzy nie przyjedzie na imprezy związane z Euro 2012, które odbędą się na Ukrainie.