Odebraliśmy, jako Europejczycy, kolejną dobrą radę od ekonomisty światowej sławy.

Najpierw Paul Krugman (noblista) narzekał na Europę, że boi się podjąć decyzję, którą podjąłby na pewno w wypadku ataku kosmitów: znaczącego zwiększenia inflacji. Teraz Joseph Stiglitz (też noblista) wysunął podobne sugestie dotyczące popuszczania pasa. Argumentował to tym, że jeszcze nigdy w żadnym kraju nie udało się wprowadzić programu oszczędnościowego, który przyniósł pozytywne efekty.

Ekonomiści mają niestety to do siebie, że lubią pomijać zdarzenia niepasujące im do tezy. Tak, jak gdyby nigdy się nie wydarzyły. A istnieje dosyć ciekawy przykład wskazujący na pomyłki tego rodzaju. Zapomniany, zarówno w Polsce, jak i w Stanach, kryzys gospodarczy 1920 r. A szkoda, bo był naprawdę przerażający. Dziś kryzysem nazywamy spadek PKB o 3 proc. W 1920 r. PKB zleciało z hukiem o jedną czwartą. Bezrobocie wzrosło trzykrotnie. Ówczesny prezydent Warren Harding był przedstawicielem wymarłego gatunku prezydentów nieaktywnych w gospodarce. Nie zrobił z kryzysem absolutnie nic, a budżet kraju wciąż się zmniejszał. Robert Murphy z amerykańskiego Mises Institute przytacza, że wydatki rządowe spadły w rok o 65 proc.

Dziś tak postępującego prezydenta ekonomiści rozszarpaliby żywcem. O ile doczekaliby swojej kolejki, bo do rozszarpywania antypopulistycznego polityka zabraliby się związkowcy, przedsiębiorcy, lobbyści, księża, feministki, działacze społeczni, emeryci i wydrwigrosze. Harding zachował się dokładnie wbrew, jeszcze na szczęście nieznanym, zaleceniom współczesnych znawców ekonomii.

Kryzys skończył się już po roku. Po krótkim szoku spowodowanym wyhamowaniem wydatków wojennych gospodarka ożyła. Nierentowne biznesy upadły, a w USA zaroiło się od nowych przedsiębiorstw, tym razem zyskownych. Od 1922 r. bezrobocie gwałtownie spada, by w 1923 r. wynieść raptem 2,5 proc., a Stany Zjednoczone wchodzą w jedną z największych prosperity w swej historii. Za sześć lat Amerykę i świat zachodni zaatakuje Wielki Kryzys. Co dowodzi, że w czasach prosperity powinniśmy być równie czujni co w kryzysie – aby wolność gospodarcza nie stała się czasem nadymania baniek spekulacyjnych.

Reklama