Według sondażu powyborczego instytutu CSA, Hollande uzyskał 51,8 proc. głosów, a Sarkozy - 48,2 proc. Instytut Harrisa podał, że Hollande uzyskał 51,9 proc. głosów, a jego rywal 48,1 proc.

Według MSW, frekwencja w drugiej turze wyniosła 81,2 proc. czyli nieco więcej niż w pierwszej turze dwa tygodnie temu. Jednocześnie do urn poszło mniej Francuzów niż w drugiej turze poprzednich wyborów prezydenckich w 2007 roku (85,3 proc.).

Prezydent Sarkozy przyznał w niedzielę zaraz po zakończeniu głosowania w całym kraju, że przegrał walkę o reelekcję z socjalistą. Życzył rywalowi powodzenia w pełnieniu tej funkcji. "Francois Hollande jest prezydentem Republiki, musi być szanowany" - oświadczył Sarkozy w paryskiej sali Mutualite wypełnionej setkami jego sympatyków.

Odchodzący szef państwa powiedział, że zatelefonował już do Hollande'a, życząc mu "powodzenia w czekających go wyzwaniach". Sarkozy dodał, że "ponosi pełną odpowiedzialność za swoją porażkę".

Reklama

Według źródeł bliskich szefowi państwa, cytowanych przez AFP, prezydent powiedział swojemu otoczeniu, że już nigdy nie będzie kandydował na najwyższą funkcję w państwie.

W pierwszym swoim przemówieniu po zwycięstwie Hollande podkreślił, że jego triumf jest wytchnieniem dla Europy, gdyż oznacza kres drastycznych wyrzeczeń i szansę na pobudzenie wzrostu gospodarczego. "6 maja będzie wielką datą dla naszego kraju, nowym początkiem dla Europy, nową nadzieją dla świata" - oświadczył Hollande, przemawiając do wiwatujących na jego cześć sympatyków w Tulle w departamencie Correze.

Dodał, że w wielu krajach europejskich jego zwycięstwo jest przyjęte jak "ulga i nadzieja, że wreszcie nie musimy być skazani na wyrzeczenia". "Zmiana, którą wam proponuję, musi być godna wielkości Francji. Zaczyna się ona teraz" - oświadczył Hollande.

"Nie ma dwóch Francji, jest tylko jedna Francja, zjednoczona w swoim przeznaczeniu" - podkreślił. Dodał, że "zwraca się z republikańskim pozdrowieniem" do swojego pokonanego rywala.

Zaraz po podaniu pierwszych wyników sondażowych mówiących o zwycięstwie Hollande'a wybuchła wielka radość jego zwolenników. Zgromadzili się oni przed paryską siedzibą Partii Socjalistycznej i na placu Bastylii.

Na placu tym - tradycyjnym ulubionym miejscu zgromadzeń paryskiej lewicy - trwa zabawa, która może potrwać do świtu. Są tam tysiące ludzi. Powiewają trójkolorowe i czerwone flagi. W tłumie widać było fajerwerki i świece dymne.

Jeszcze przed podaniem sondażowych szacunków współpracownicy Sarkozy'ego odwołali wielki wiec poparcia dla niego na placu Concorde (Zgody) w Paryżu, przewidziany w przypadku jego zwycięstwa.

Triumf Hollande'a oznacza kres władzy prawicy w Pałacu Elizejskim po 17 latach nieprzerwanych rządów. Hollande będzie pierwszym lewicowym prezydentem Francji od czasu Francois Mitterranda, który piastował najwyższy urząd przez dwie siedmioletnie kadencje - w latach 1981-1995 roku.

Dla 57-letniego Hollande'a niedzielne zwycięstwo jest błyskotliwym politycznym sukcesem, gdyż do tej pory nigdy nie sprawował on funkcji rządowych. Jego największym osiągnięciem było dotychczas kierowanie Partią Socjalistyczną w latach 1997-2008.

Znany jako przedstawiciel umiarkowanej i pragmatycznej lewicy, ma opinię polityka kompromisowego i wyważonego, ale także pozbawionego charyzmy.

Do władzy w Pałacu Elizejskim Hollande szedł pod hasłem "Czas na zmianę", sprzeciwiając się polityce obecnego szefa państwa. Obiecuje walkę z deficytem budżetowym i rekordowym długiem publicznym, zwiększenie zatrudnienia ludzi młodych i seniorów. Chce to osiągnąć m.in. przez podwyższenie podatków, nakładanych zwłaszcza na najbogatszych Francuzów.