Każdy pieniądz inwestycyjny, który nie potęguje problemów dzisiejszej Europy, powinien być teraz wydawany; i taki charakter ma również budżet europejski - mówił podczas otwarcia Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach komisarz UE ds. budżetu Janusz Lewandowski.

W debacie otwierającej Kongres komisarz wskazał m.in., że Polska, Śląsk są jednymi z nielicznych miejsc w dzisiejszej Europie, w których niestosowne jest używanie słowa kryzys. "Kryzys nie jest made in Poland, nie jest made in Slovakia, jest dokuczliwym sąsiadem naszych krajów" - podkreślił.

Owa dokuczliwość - akcentował - polega nie tylko na "zatruwaniu gospodarki realnej", ale też m.in. "zabijaniu sensownej rozmowy o współpracy europejskiej" i sprawianiu, że Europa staje się "żyzną glebą populizmów". Jak ocenił, patrzenie na sprawy budżetowe wymaga "uwolnienia głowy", by przez chwilę nie zajmować się Grecją, Portugalią czy "antykryzysowymi wynalazkami", lecz aby patrzeć w przyszłość.

Lewandowski przypomniał, że mimo wiedzy o współzależności krajów europejskich, rosną w siłę tendencje odśrodkowe, zmierzające do odwrócenia procesów integracji. Jego zdaniem tendencje te "niezwykle utrudniają znajdywanie wspólnych odpowiedzi przy niewystarczalności odpowiedzi narodowych". "Wspólna odpowiedź to m.in. budżet Unii Europejskiej" - wskazał komisarz.

Reklama

"To budżet skromny, ale jednocześnie wiele mówi o tym, czy UE jest na serio czy po prostu składa deklaracje. Deklaracje niezaopatrzone w linię budżetową mogą być pustymi frazesami" - podkreślił Lewandowski.

Komisarz powiedział, że w dyskusjach o przyszłości unijnego budżetu, wobec argumentów na rzecz cięć unijnego budżetu przytacza m.in. dane brytyjskiego kanclerza skarbu, z których wynika, że przeciętny brytyjski podatnik na obsługę krajowego długu corocznie przekazuje 363 funty, natomiast UE kosztuje go 22 funty.

"Trzeba tego typu argumentów używać, żeby unaocznić, że budżet europejski, który jest wspólną odpowiedzią na wspólne problemy, nie jest ani powodem dzisiejszych kłopotów związanych z nieodpowiedzialnością polityki finansowej w wielu krajach, ani nie jest lekarstwem na te wszystkie nagromadzone dzisiaj problemy" - podkreślił komisarz UE ds. budżetu.

Wskazał, że polityczną i gospodarczą łamigłówkę stanowi wyzwanie, "jak sfinansować więcej Unii (bo mamy jej więcej pod traktatem lizbońskim) (), poprzez budżet, który nie rośnie". Zaznaczając, że obecnie trwa w tej kwestii gra pozycyjna między krajami UE, komisarz wyraził nadzieję, że na nieformalnym szczycie w maju pojawią się pierwsze próby kształtowania kompromisu w tej sprawie.

Komisarz przypomniał, że w procesach planowania pod kątem unijnego budżetu na lata 2014-2010 udało się wprowadzić dość ostre rygory - związane z zamrażaniem części wydatków czy zatrzymaniem rozrostu unijnej administracji.

"Mamy też nowy typ uzasadnień dla wydatków europejskich, które są z natury rzeczy wydatkami inwestycyjnymi. () Europa odkryła - również poprzez głośne protesty 2012 r. - że potrzebuje zrównoważenia polityki zaciskania pasa poprzez również bodźce strukturalne, które kryją się w reformach strukturalnych".

"Nie rozwiążemy problemów dzisiejszej Europy i nie można szukać bodźców rozwojowych przez powiększanie zadłużenia (), ale możemy znaleźć wszędzie tam pieniądz, gdzie nie potęguje on deficytów ani zadłużenia. Wszędzie tam, gdzie jest pieniądz inwestycyjny, który nie potęguje problemów dzisiejszej Europy - ten pieniądz powinien być wydawany - i taki charakter ma również budżet europejski" - zaznaczył Lewandowski.

Przypomniał, że ten pieniądz to "ogromny procent pejzażu inwestycyjnego" obecnej Europy - w Polsce współfinansowanych ze źródeł UE jest obecnie 52 proc. wszystkich inwestycji nieprywatnych, w Bułgarii - 66 proc., w Estonii 72 proc., na Litwie - 78 proc., w Słowacji - 76 proc.

"Bez tego zasilenia, bez tych funduszy, zamarłby pejzaż inwestycyjny, który jest czynnikiem odporności antykryzysowej środkowej Europy" - podkreślił Lewandowski.