W roku 2011 najlepiej zarabiającym prezesem na Wall Street był Jamie Dimon z JPMorgan Chase. Jego całkowite wynagrodzenie wyniosło 23 mln USD. Następny był John Strumpf z Wells Fargo, który zarobił 17,9 mln USD, a Lloyd Blankfein z Goldman Sachs otrzymał już tylko 16,2 mln USD.

Owszem, to ogromne pieniądze. Prawdą jest też, że firmy z Wall Street wypłacają pracownikom większy procent swoich rocznych przychodów niż jakikolwiek inna branża, w której firmy są notowane na giełdzie – zwykle jest to 40-50 proc., chociaż bank inwestycyjny Lazard przez ostatnie dwa lata przeznaczał na wypłaty średnio 63 proc. Widać jednak wyraźnie, że w ostatnich latach bezwzględne kwoty wypłacane na Wall Street maleją w porównaniu do innych branż.

Są ku temu oczywiście dobre powody. Zyski maleją, zwroty z kapitału maleją, wzrost dochodów maleje, ceny akcji spadają, a przepisy są coraz ostrzejsze. Perspektywy wyjścia z takiej sytuacji są marne. Wprawdzie nikt nie będzie się użalał nad prezesami z Wall Street, ale taki trend może oznaczać nadejście znaczących zmian w największych bankach.

Przez dekady Wall Street zatrudniało najlepszych i najbystrzejszych pracowników świata oferując im przede wszystkim pieniądze, jakich nie zarobiliby nigdzie indziej. Prawdą jest, że rzadko spotkać można młodego pracownika Wall Street, który przyznałby, że do pracy motywuje go coś więcej niż obietnica tłustych wypłat. Ale kiedy pensje przestają być tak tłuste, najlepsi i najbystrzejsi odchodzą.

Reklama

Gdzie idą? Jeśli założyć, że podążają za pieniędzmi, powinniśmy zaobserwować wielki przypływ w przemyśle medialnym, gdzie najwyżej postawieni dyrektorzy po cichutku zarobili w 2011 roku absolutną fortunę. Dla przykładu – Les Moonves, dyrektor korporacji CBS, zarobił w ubiegłym roku 69,9 mln USD. David Zaslav z Discovery Communications otrzymał 52,4 mln USD, Philippe Dauman z Viacom – 43 mln USD. Dyrektor Walta Disneya Robert Iger zarobił 31 mln USD.

Wielu dyrektorów z tej branży zarabia krocie mimo kilkunasto- lub nawet kilkudziesięcioprocentowych obniżek pensji. Na liście 15 najlepiej zarabiających dyrektorów sporządzonej przez Associated Press sześć miejsc zajmują osoby z branży medialnej, z kolei bankierów na niej zabrakło. Zyski w ich firmach wprawdzie rosną, ale trudno jest przypomnieć sobie kiedy najwyższe zarobki w mediach przekroczyły te na Wall Street.

Tego typu widoczna zmiana nie zdarza się często i może być oznaką początku pierwszej od pokoleń nowej ery, w której to Wall Street przestanie charakteryzować się potencjałem największych zarobków. Jeśli dodać do tego fakt, że codzienna praca w jednym z takich banków jest niezwykle nużąca, może się okazać, że liderzy z Wall Street będą musieli przemyśleć nie tylko strategie biznesowe swoich firm, ale też sposób, w jaki przyciągną nowych topowych pracowników kiedy najwyższe zarobki staną się argumentem nieaktualnym.