Od początku roku szybko rośnie eksport z Eurolandu. Słabnąca waluta europejska pomaga przełamać zapaść unii walutowej.
Efektywny kurs wymiany euro, czyli taki, który uwzględnia średnią ważoną walut najważniejszych partnerów handlowych Unii, w ciągu roku spadł o 6 proc. i jest najniższy od 2003 r. Ekonomiści szacują zaś, że jego spadek o 10 proc. przekłada się na zwiększenie wzrostu gospodarczego Eurolandu o 0,5 proc. A to może oznaczać, że strefa euro jako całość – i część krajów z osobna – uniknie dzięki temu recesji. Komisja Europejska do tej pory przewidywała, że dochód narodowy 17 państw unii walutowej zmniejszy się w tym roku o 0,3 proc.
W stosunku do dolara euro jest najsłabsze od dwóch lat – wczoraj za wspólną walutę płacono niewiele ponad 1,25 dolara. Powody jego słabości są dwa: obawa przed wyjściem Grecji ze strefy euro, jeśli czerwcowe wybory wygrają lewicowi populiści, oraz lęk przed niekontrolowanym bankructwem banków Hiszpanii. Ale to paradoksalnie kraje południa Europy mogą najbardziej skorzystać na słabości euro. – Ich eksport jest bardziej uzależniony od kosztów niż w przypadku towarów niemieckich. Produkty hiszpańskie czy greckie, jeśli okażą się za drogie, można łatwo zastąpić przez pochodzące z innych państw. Bmw czy airbusów już tak łatwo się nie zamieni – wskazuje Steffen Elstner, ekonomista z monachijskiego instytutu IFO.
Pozytywne skutki osłabienia euro zaczynają już być widoczne w najnowszych statystykach Eurostatu. W okresie styczeń – luty eksport Grecji wzrósł o 19 proc. w stosunku do tego okresu w poprzednim roku, a Portugalii o 14 proc. Ale także największe państwa strefy euro choć mniej, na tym korzystają. Niemcy i Francja zanotowały we wspomnianym okresie przyzwoity, 9-procentowy wzrost sprzedaży swoich towarów za granicę w stosunku do stycznia – lutego 2011 r.
Reklama
Osłabienie euro wsparło także eksport unii walutowej jako całości do każdego z pięciu jej największych partnerów handlowych. W ciągu roku sprzedaż do Wielkiej Brytanii wzrosła o 10 proc., do USA o 14 proc., do Chin o 15 proc., do Rosji o 21 proc., a do Szwajcarii o 20 proc. Jednak do Polski, której waluta pozostała w tym czasie słaba wobec euro, eksport państw unii walutowej zwiększył się tylko o 3 proc. Nasz kraj jest szóstym największym partnerem handlowym dla Eurolandu.
Dla eksporterów z krajów unii walutowej szczególnie istotne jest osłabienie euro do juana. Władze w Pekinie utrzymują sztywny parytet waluty, choć pod presją międzynarodową pozwalają na jej stopniowe umacnianie się. Tylko w 2011 r. juan zyskał wobec dolara 4,5 proc., przez co osłabienie euro do chińskiej waluty jest tu jeszcze mocniejsze.
Na podobnej zasadzie jak teraz w przypadku euro słaby złoty pomógł Polsce przetrwać kryzys w 2009 r. Zdaniem Leszka Balcerowicza znaczące osłabienie złotego (kurs euro umocnił się wówczas nawet do 4,7 zł wobec 3,2 zł rok wcześniej) było jednym z podstawowych powodów – obok dobrego nadzoru bankowego, utrzymania finansów publicznych w ryzach oraz niezłych wyników popytu wewnętrznego – uniknięcia przez Polskę recesji. Byliśmy wówczas jedynym krajem Unii, który utrzymał wzrost (1,6 proc.).