Dlaczego właściwie państwo jest macochą dla swoich biznesmenów, a nie matką? Może dlatego, że niedbałość urzędów państwowych nie powoduje złych skutków dla urzędów, lecz uderza tylko w jedną stronę – petentów (fuj, co za obrzydliwe słowo!). „Niepokonani” domagają się, by to państwo było zmuszone udowadniać winę, a nie obarczało przedsiębiorcę obowiązkiem dowodzenia niewinności w sprawie np. zeznań podatkowych.

I słusznie – urzędy są od ścigania przestępców, a przedsiębiorcy od pracy, a nie latania z kwitkami. Senat zaczyna debatę nad nowymi ustawami. Jedna z nich od razu łamie powyższą regułę. Chodzi mianowicie o ustawę wymuszającą na pracodawcach kontrolę zatrudniania nielegalnych imigrantów poprzez sprawdzanie statusu pobytowego zatrudnianych cudzoziemców. Przepisy dotyczą również głównego wykonawcy, który ma z kolei pilnować swoich podwykonawców przed zatrudnianiem nielegalnych imigrantów. W przypadku niepodporządkowania się wobec przedsiębiorców przewidziane są kary. Ojej.

Po pierwsze, z punktu widzenia przedsiębiorcy legalność pobytu pracownika jest całkowicie obojętna. On ma zatrudnić pracownika na jak najkorzystniejszą dla siebie umowę – jeśli akurat dotyczy ona osoby przebywającej nielegalnie, nie ma to dla niego znaczenia. Wszyscy potem na tym korzystamy, bo dzięki tym praktykom możemy mieć na półkach tańsze towary. Po drugie, przedsiębiorca nie jest i nie powinien być policjantem.

Obowiązkiem państwa jest pilnowanie granic przed nielegalną imigracją i nadzór nad tym, kto – według państwa potencjalnie niebezpieczny – porusza się w granicach kraju. Znów urzędnicy dostają prawo do oskarżania pracodawców, a ci będą musieli przynosić kolejne zaświadczenia o dopełnieniu rzekomych obowiązków wobec państwa. Po tym, jak już odegrają rolę urzędnika, traktując każdą zatrudnianą osobę z obcym nazwiskiem jako potencjalnego przestępcę. A potem koło się toczy, coraz więcej obowiązków, zaświadczeń, składek i biegania po urzędach. Zamiast martwić się nielegalnymi imigrantami, zacznijmy się martwić legalnymi emigrantami.

Reklama